Czytamy w nim, że dzieciom niesłyszącym nie pozwala się używać Polskiego Języka Migowego i wymaga od nich mówienia, nawet publicznego.
Te dzieci często nie słyszą swojego głosu, wstydzą się go. Publiczne wzywanie ich do mówienia jest krzywdzące
- relacjonuje ojciec jednego z dzieci z poznańskiej placówki dla dzieci niesłyszących.
Olgierd Kosiba, prezes Towarzystwa Tłumaczy i Wykładowców Języka Migowego „GEST” i pełnomocnik Państwa Michaliszynów, których dzieci są wychowankami ośrodka, mówi, że największy problem dotyczy braku komunikacji z dziećmi i rodzicami, którzy posługują się językiem migowym.
Chodzi o to, że dzieci, które są głuche, na większości przedmiotów nie otrzymują informacji, które otrzymują dzieci słyszące na swoich lekcjach. Mało tego, w ośrodku każe się tym dzieciom odsłuchać Beethovena, Mozarta, czy Vivaldiego. Nie tłumaczy się im większości lekcji. Jest to spontaniczne, okresowe i bardzo chaotyczne.
Towarzystwo "GEST" wysłało w lutym ubiegłego roku propozycję, aby nieodpłatne wesprzeć szkołę w tłumaczeniu lekcji, a także w zakresie edukacji nauczycieli. Nie było na to żadnej reakcji ze strony dyrekcji do czasu, aż sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Teraz domagamy się jednak uregulowań prawnych
- mówi Olgierd Kosiba.
Justyna i Łukasz Michaliszynowie rozważają złożenie pozwu o "audyzm", czyli dyskryminację ludzi głuchych. W Polsce takiej sprawy, jeszcze nie było. Czekamy na odpowiedź Urzędu Miasta Poznania w sprawie. Do tematu będziemy wracać.