Prezydenci polskich miast chcą więcej zarabiać. Przygotowali propozycję zmian, którą przedstawiono w Poznaniu podczas obrad Związku Miast Polskich. W 2018 roku decyzją posłów zarobki samorządowców zostały obniżone.
Prezydent Sieradza Paweł Osiewała (Zjednoczona Prawica), członek władz Związku Miast Polskich, jest zwolennikiem zróżnicowania wynagrodzeń w zależności od wielkości gminy.
- Cieszę się bardzo, że takie propozycje zostały przygotowane. Prezydenci dużych miast, takich jak Poznań, powinni zarabiać w 22-24 tysiące złotych, bo to jest wtedy godne wynagrodzenie. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z potęgi odpowiedzialności, która spoczywa na włodarzach - mówi prezydent Osiewała.
Wśród propozycji samorządowców jest także wprowadzenie możliwości łączenia mandatu prezydenta lub burmistrza z mandatem senatora.
Szefem Związku Miast Polskich ponownie został prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz:
- Przed samorządem jest sporo zagrożeń - mówił w Poznaniu Frankiewicz. - Odbierane są nam kompetencje, dokładane zadania. Retoryka osób, które reprezentują rząd, nie jest sprzyjająca. Przypomnę wypowiedzi o różnych układach, sitwach i tym podobnych. Za tym idą też konkrety, na przykład obniżka płacy, która była wbrew logice.
Dziś z samorządowcami spotkał się wiceminister inwestycji i rozwoju Artur Soboń:
- Opinia publiczna ma oczekiwania, że w polityce będziemy zarabiać w sposób wystarczający, ale bardzo ograniczony. Ludzie oczekują ustawowych ograniczeń zarobków osób piastujących takie funkcje - stwierdził wiceminister Soboń, ale zaznaczył, że jest przestrzeń do rozmowy w tej sprawie.
Do zarządu Związku Miast Polskich nie wszedł przedstawiciel Poznania, którym od tej kadencji jest przewodniczący Rady Miasta Poznania Grzegorz Ganowicz. We władzach są za to przedstawiciele innych wielkopolskich samorządów: burmistrz Śremu Adam Lewandowski i burmistrz Kępna Piotr Psikus.
Wybierając zarząd przedstawiciele Związku Miast Polskich, kierowali się parytetem partyjnym. Najwięcej miejsc przypadło prezydentom i burmistrzom niezależnym.
(kandydat PiS na prezia w Gdańsku) Pracuje jako radny (2,5 na łapę), majątek (wg. zeznania) ma b.duży,
a podał się za bezrobotnego i z Urz. Pracy 20 tys. na rozwój zakładanej firmy wyszarpał.
Osobniki do koryta zbliżone, w nieustającym nienasyceniu pozostają.
Zawsze mało im będzie.
Aktualnie pensja minimalna wynosi 2250zl, szesciokrotnosc to 13.5 tys.zl. Ale jesli srednia w urzedzie to 4 tys. zl to trzykrotnosc wyjdzie 12 tys.zl. A jak gmina biedniejsza to srednia moze byc np.3 tys. zl czyli placa prezydenta 9 tys zl. Takie kryteria sprawia, ze urzednicy beda lepiej wynagradzani a publiczne pieniadze mniej marnotrawione, bo jak prezydent bedzie chcial wiecej zarabiac to bedzie musial np. zrobic restrukturyzacje w urzedzie i np. podniesc najnizsze place oraz pozbyc sie pierdzistolkow.