Oznacza to, że potężna unijna dotacja została wydana prawidłowo i w terminie. Kamień z serca spadł nie tylko władzom powiatu i szpitalnej spółce, ale też marszałkowi województwa, dysponentowi unijnych pieniędzy.
"Jeśli budujesz szpital za unijne pieniądze to sztuką jest nie tylko jego wybudowanie, ale też prawidłowe i terminowe rozliczenie dotacji" – przekonuje marszałek Marek Woźniak. Wylicza, że z trzech dużych projektów szpitalnych - w Gnieźnie, Śremie i Wrześni - sukcesem zakończył się tylko ten wrzesiński.
Ale i inwestycja we Wrześni była horrorem, czego wyrazem jest aż osiem aneksów do umowy inwestora z marszałkiem. "To dlatego, że było aż pięciu wykonawców" - tłumaczy starosta Dionizy Jaśniewicz. Chodzi o to, że w ocenie władz powiatu i szpitala kolejne firmy budujące nowy szpital okazywały się niesolidne i trzeba było je wymieniać, a to wymagało zawierania nowych umów (aneksów).
Mnożyły się przestoje, bo za każdym razem trzeba było inwentaryzować inwestycję. I choć nowy szpital otwarto już latem, dopiero teraz został rozliczony ostatni grosz. Ostatnią transzę unijnej dotacji (ok. 6 mln złotych) Września dostała tuż przed Wielkanocą. Wcześniej musiała tę kwotę wyłożyć.
Szpital kosztował ponad 66 mln złotych. Cała unijna dotacja to ponad 26 mln zł.
Rafał Regulski/mk/int