Mężczyzna został przesłuchany w szpitalu, gdzie przebywa od momentu zawalenia się budynku. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
- Przesłuchanie trwało bardzo krótko. Mężczyzna jest podejrzany o zabójstwo Beaty J., o znieważanie jej zwłok oraz o spowodowanie częściowego zawalenia budynku mieszkalnego poprzez uwolnienie z instalacji wewnątrz tego budynku mieszaniny gazowo-powietrznej. W ten sposób sprowadził zagrożenie zdrowia i życia na wiele osób, a następstwem takiego działania był zgon czterech osób. Dwadzieścia sześć osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, natomiast pozostałe zostały narażona na niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus.
Prokuratura wnioskuje o areszt dla Tomasza J. Posiedzenie odbędzie się prawdopodobnie w czwartek w szpitalu. W środę podczas przesłuchania Tomasz J. miał obrońcę. Mecenas po wyjściu ze szpitala nie chciał wypowiadać się i komentować sprawy. Na razie nie złożył też żadnych wniosków.
Tomaszowi J. grozi nawet dożywocie.
Tomasz J. najpierw zabił żonę, a później znieważył jej zwłoki - taką wersję przyjęła prokuratura w sprawie domniemanego sprawcy wybuchu gazu w kamienicy na poznańskim Dębcu. Dziś mężczyzna w szpitalu, gdzie przebywa, usłyszał zarzuty.
Według prokuratury, Tomasz J. doprowadził też do zawalenia się budynku. Uwolnił z instalacji wewnątrz kamienicy mieszaninę gazowo-powietrzną - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus.
AKTUALIZACJA:
Tomasz J. najpierw zabił żonę, a później znieważył jej zwłoki - taką wersję przyjęła prokuratura w sprawie domniemanego sprawcy wybuchu gazu w kamienicy na poznańskim Dębcu. Dziś mężczyzna w szpitalu, gdzie przebywa, usłyszał zarzuty.
- Uwolnienie mieszaniny doprowadziło do wybuchu. Taka jest konsekwencja. Gdyby nie uwolnił mieszaniny, nie nastąpiłby wybuch - mówi prokurator Magdalena Mazur-Prus. - Na ten moment materiał dowodowy zebrany w sprawie daje podstawy do tego, żeby przedstawić zarzuty: zabójstwa, znieważenia zwłok i spowodowania zawalenia się budynku przez określone działanie. Natomiast nie jest wykluczone, że to postanowienie o przedstawieniu zarzutów w przyszłości ulegnie zmianie - dodaje.
- Tomasz J. nie przyznał się do winy. Nie chciał składać wyjaśnień i opowiadać na pytania. Prokuratura na razie nie zdradza, co było motywem działania podejrzanego - informuje Magdalena Mazur-Prus. - Mamy oczywiście przyjęte koncepcje pewne, które wskazują, dlaczego mężczyzna mógł się w taki, a nie inny sposób zachować, ale na tym etapie postępowania nie chcielibyśmy jeszcze tych informacji ujawniać - wyjaśnia.
Śledczy - ze względu na dobro postępowania, drastyczne okoliczności zdarzenia i szacunek dla pokrzywdzonych, nie zdradzają, jak zginęła Beata J. Zmasakrowane ciało żony podejrzanego strażacy znaleźli pod gruzami kamienicy.
Prokuratura chce, by Tomasz J. trafił do aresztu. Na razie mężczyzna pozostanie w szpitalu. Jeżeli sąd go aresztuje, może zostać przewieziony na oddział szpitalny poznańskiego aresztu.
Śledczy na razie nie mają narzędzia zbrodni.
Po co taka korekta, tym bardziej pod doniesieniami o ludzkich tragediach?
Takie określenie mimo, że niezbyt precyzyjne, funkcjonuje potocznie, jest zrozumiałe.
Elementarne zasady wychowania i kultury powinny Pana nie tylko powstrzymać od takich uwag ale i skłonić do okazania szacunku. Powyższa publikacja dotyczy niewyobrażalnej tragedii wielu rodzin.
Ps. Analogicznie można znależć takie "elementarne" błędy w prawie każdej wypowiedzi, włączając w to moją i pańską (brak przecinka przed "że" oraz całe ostatnie zdanie, z którego wynika, iż to rurociąg utworzyl mieszaninę).
Tylko po co?