- Dla nas najważniejsze mecze do końca sezonu to starcia z Siedlcami i Ostrowem Wielkopolskim - mówił wprost trener poznanianek Vadim Czeczuro. Błyskawicznie jednak dodawał: - Ale przecież nikt nam nie zabrania sprawić niespodzianki w pozostałych spotkaniach. I faktycznie w środowy wieczór Akademiczki były bardzo bliskie sprawienia największej niespodzianki w tym sezonie. Bydgoszczanki celują w medal, Enea AZS marzy o utrzymaniu. Na boisku jednak, długimi fragmentami, nie było tego widać.
Już pierwsza kwarta, wygrana przez AZS 22:20, zapowiadała wyrównany mecz. Choć w kolejnych odsłonach podopieczne byłego selekcjonera reprezentacji Polski Tomasza Herkta odrobiły straty i w zasadzie od 12 minuty cały czas były na prowadzeniu, to jednak nie potrafiły odskoczyć na kilkanaście punktów. Poznanianki nieźle radziły sobie w grze obronnej, przyjezdne miały wyraźny problem z wypracowaniem sobie dogodnej pozycji rzutowej. Gorzej było w ataku - niedokładne rozegrania w końcówce zaważyły o tym, że AZS nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
W sobotę okazja do rehabilitacji, choć o jakiekolwiek punkty znów może być trudno. Do Poznania przyjedzie bowiem dużo wyżej notowana Arka Gdynia.