Niedzielny mecz z Miedzią Legnica mimo zwycięstwa Kolejorza chyba nikogo nie wprawił w stan upojnej radości, bo do poziomu gry wymaganego od zawodników z Bułgarskiej jeszcze daleko. Z drugiej strony dobrze się stało, że seria meczów bez wygranej już minęła. Teraz potrzebna jest powtarzalność i należy to zrobić już w piątkowy wieczór na stadionie w Zabrzu.
Rywalem ekipy trenera Ivana Djurdjevicia jest mający dużo swoich kłopotów – Górnik. Paradoksem jest to, iż zespół Lecha jest w tabeli po 10. kolejce siódmy i ma 8 punktów przewagi nad zabrzanami, ale na koncie obie drużyny mają po tyle samo... porażek. Kolejorz przegrał w tym sezonie ligowym 4 razy i gracze trenera Brosza też. Różni ich to, że poznaniacy wygrali pięciokrotnie, a Górnik tylko raz.
Nie chcemy, aby ta statystyka zmieniła się na niekorzyść poznańskiej lokomotywy. Szkoda, że kontuzji doznał grający do tej pory bardzo stabilnie Tomasz Cywka. W środku pola trzeba będzie tę stratę uzupełnić. Dobrze, że golem i asystą odblokował się Christian Gytkjaer, bo bez jego trafień może być trudno piąć się w górę tabeli. Mecz z zabrzanami będzie ostatnim przed kolejną reprezentacyjną przerwą na mecze biało-czerwonych z Portugalią i Italią. Należy więc powiększyć punktowy dorobek, żeby jeszcze bardziej zbliżyć się do ścisłej czołówki, która też gra w kratkę. Po kadrowej przerwie Lech może być jeszcze mocniejszy, ponieważ awizowany jest powrót Roberta Gumnego. Najpierw jednak chcemy, aby lechici ''wyfedrowali'' na Górnym Śląsku komplet punktów.