Ci trochę starsi niestety tylko biegli i płynęli, bo z przyczyn sanitarnych impreza musiała się ograniczyć do terenu pływalni "Chwiałka" i na odcinek kolarski zabrakło miejsca.
Ale wszystko inne jest jak w prawdziwym triathlonie. Młodzi zawodnicy odbierają pakiety startowe, mają przygotowane strefy zmian i jest normalna strefa finiszera. Najmłodsze, kilkuletnie dzieci są asekurowane przez wolontariuszy. Woda w basenie jest ciepła, a dziecko pokonuje odcinek pływacki tak, jak potrafi - może płynąć, może iść w basenie. Potem przejeżdża 250 metrów na rowerku i bieg 150 metrów do mety.
- mówi organizator Piotr Lisiecki.
10-letni Aleksander pomaga przy organizacji zawodów, ale też startuje.
Szkoda, że nie ma roweru, bo to moja mocna strona, ale biegnę truchcikiem, na pływaniu trochę mogę dać z siebie, bo też mi pływanie dobrze idzie i jestem zadowolony. Najmłodszym dzieciom trzeba pomóc się ubrać i wyszykować je do startu, bo same sobie jeszcze nie radzą
- opowiada.