Warta nie przestaje zadziwiać. Sam fakt, że taki temat istnieje, świadczy o ogromnym sukcesie sportowym i organizacyjnym klubu. Zieloni przełamują kolejne bariery i aby zdać sobie sprawę ze skali tego sukcesu, warto przypomnieć sobie ostatnie dwa lata. Warto przypomnieć sobie, gdzie byli wtedy i gdzie są dzisiaj.
No to tak w telegraficznym skrócie. Po wszelkich perypetiach z małżeństwem Pyżalskich, klub przejął Bartłomiej Farjaszewski i zatrudnił trenera Piotra Tworka. Zieloni dysponowali skromnym budżetem nawet jak na warunki pierwszoligowe, więc cel i zadanie było jasne - utrzymanie w lidze.
Zamiast walki o utrzymanie, zespół po barażach niespodziewanie wywalczył awans do Ekstraklasy. W tym momencie sprawa wydawała się jasna, awans jest ponad stan, a Warta jest murowanym kandydatem do spadku. Na szczęście innego zdania byli Zieloni, którzy dziś są na czwartym miejscu w tabeli i coraz śmielej patrzą w stronę europejskich pucharów.
Warta przeszła niesamowitą i niespodziewaną drogę. Gdyby dwa lata temu ktoś powiedział mi, że w ogóle będziemy rozmawiać o Warcie w kontekście gry w pucharach, nie potraktowałbym go, delikatnie mówiąc, poważnie.
Puchary - czy to możliwe?
Historia dzieje się na naszych oczach. Za sprawą Warty jest to jeden z tych sezonów, które jeszcze długo będziemy wspominać. Do niedawna uważałem, że gra Warty w pucharach to nie jest najlepszy pomysł, że klub nie jest gotowy ani organizacyjnie ani sportowo.
Ale moment, sportowo? Co jeszcze gorszego niż przegrane Lecha w Wilnie czy w Islandii albo Legii w Luksemburgu czy w Mołdawii może się stać?
Gorzej naprawdę już nie będzie, a Zieloni nie raz udowodnili, że stać ich na rzeczy wielkie i niespodziewane.
Przy Drodze Dębińskiej zdają sobie sprawę, jak wiele już osiągnęli. Piotr Tworek mówi, że: "To wspaniale być tak wysoko choć przez chwilę. Jesteśmy z tego powodu szczęśliwi i radośni".
Jednocześnie wcale nie chcą na tym poprzestać. Tworek dodaje, że: "Tak, walczymy o to do końca. Zapewniam".
I ja mu wierzę. Oczywiście wszystko może jeszcze się zdarzyć. Warta może na przykład spaść na 8. miejsce, gdyż różnice w tabeli są minimalne. Albo Raków może Zielonym wykręcić numer i przegrać finał pucharu Polski, a wtedy 4. miejsce w lidze nikomu nic by nie dało.
Jednak wiem, że tak długo jak będzie istniała jakakolwiek, choćby czysto matematyczna, szansa, Piotr Tworek i jego „Swojska Banda" nie odpuszczą.
Krzysztof Spanily