To jedyny w swoim rodzaju pomnik książki zamordowanej. Zamordowanej przez niemieckiego okupanta. Wiem, że nadużywam teraz słowa morderstwo, ale używam go zgodnie ze zbrodniczą logiką Niemców, których celem było zniszczenie Polaków i Żydów. I zatarcie wszelkich śladów ich kultury, religii i intelektualnego dorobku.
Pomnik zaprojektowany został przez Władysława Kościelniaka, a wykonany przez Jerzego Sobocińskiego. Wikipedia podkreśla, że jest to rzadko spotykany w Polsce monument poziomy. Odsłonięcie Pomnika Książki miało miejsce dokładnie 45 lat temu, 11 maja 1978 r. Napis na pomniku głosi: „Tu, w zasypanym korycie rzeki Prosny hitlerowcy zniszczyli dziesiątki tysięcy książek ze zbiorów kaliskich bibliotek publicznych”.
Tak sobie to wymyślili. Przekształcanie Kalisza w miasto pruskie miało zawłaszczyć jego historię. Główny Rynek stał się placem Adolfa Hitlera. Wszystko co w Kaliszu cenne miało się stać niemieckie. A co niezacieralnie polskie i żydowskie miało zostać zniszczone.
Kalisz przed laty nazywany był Wenecją Północy. Niemcy najwidoczniej nie chcieli mieszkać w Wenecji, bo postanowili zasypać odnogę Prosny okalającą średniowieczną dzielnicę Kalisza. Zrobili to w sposób perwersyjnie okrutny – użyli do tego książek polskich i żydowskich. W Wielkiej Germanii Żydów miało nie być, a Polacy mieli być sługami-analfabetami. Nasza literatura, poezja, nauka, teologia - miały przestać istnieć.
Przechodziłem niedawno obok Nowej Synagogi w Poznaniu, którą niemieccy naziści przerobili na basen. Pomimo upływu czasu, patrząc na zrujnowany dom modlitwy, trudno nie czuć żalu, wściekłości, pretensji. Niemcy nie zabijali tylko ludzi, oni zabijali ich godność. Bo czym innym było urządzenie sobie pływalni w miejscu poświęconym Bogu?
A potem pomyślałem, że przecież synagoga poznańska, choć zbezczeszczona stoi jednak ciągle na swoim miejscu. Kaliskie synagogi aż tyle szczęścia nie mają, bo nie zostało po nich ani śladu. Poznańska synagoga może dostać nowe życie, ale potrzebuje pilnie kosztownego remontu. Kto za niego zapłaci? My, ofiary? Czy może wreszcie zapłacą sprawcy? Za spalone miasta i wsie, za książki z bibliotek, których nigdy nie zwrócili, za dzieła sztuki, które ukradli? Za miliony zamordowanych, okaleczonych, chorych?
Polski rząd zdecydował wystawić rachunek Republice Federalnej Niemiec. Na razie Berlin udaje, że nie wie o co chodzi. Bardziej martwią jednak mnie Polacy, którzy mówią, że to za późno. „Panie, z jakiej paki pan ma dostać reparacje od Niemiec?” – pytał na spotkaniu wyborczym Donald Tusk. A kto ma płacić panie Donaldzie za odbudowę Pałacu Saskiego czy poznańskiej synagogi? Czy nie ci, którzy je zniszczyli?
Zapraszam do Kalisza Panie Donaldzie, tu można sobie świetnie powtórzyć historię. Bo w Kaliszu historia się powtórzyła. Jedno pokolenie Niemców w prusackich mundurach w 1914 roku przyszło i zburzyło bezbronne miasto, dla perwersyjnej, zbrodniczej przyjemności. Natomiast ich synowie wrócili dwadzieścia pięć lat później w hitlerowskich mundurach, żeby kontynuować zbrodnię z jeszcze większym rozmachem. Nie wystarczy powiedzieć przepraszam.
Może ten Pomnik Książki za mały, skoro Donald Tusk, który w Kaliszu wiele razy przecież był, jeszcze go nie zauważył. Może powinniśmy stawiać pomniki ofiar drugiej wojny światowej tak duże, żeby było je widać z Berlina. Zwłaszcza, że w Berlinie pomnika polskich ofiar niemieckich zbrodni jakoś doczekać się nie możemy.