Rozpocznijmy od sprawy, która mogła zbulwersować wielu słuchaczy. Dlaczego rzecznik małych i średnich przedsiębiorstw zażądał zamrożenia płacy minimalnej na poziomie 2600 złotych?
Dlatego, że podniesienie płacy minimalnej to podniesienie kosztów dla przedsiębiorców. A w tej chwili, po 3,5 miesięcznej blokadzie gospodarki i dalszych skutkach tej blokady, bo gospodarka nie wróciła jeszcze na stare tory, spowoduje to wiele kłopotów. A czy pomoże pracownikom? Nie do końca, bo w dużych miastach albo tam, gdzie jest niskie bezrobocie, i tak za tę najniższą kwotę ciężko jest znaleźć kogokolwiek do pracy. Ci, co zarabiają najniższe wynagrodzenie, dostają jeszcze dodatkowe pieniądze w kopercie. Oczywiście nie jest to legalne, ale dość powszechnie stosowane. Dlaczego? Bo koszty każdej wypłacanej złotówki są ogromne. To około 65%. Czyli pracownik dostaje 1000 złotych, a 650 złotych przedsiębiorca musi odprowadzić w formie różnych podatków i składek do budżetu. W związku z tym i tak żadnej podwyżki dla pracowników nie będzie. Wzrośnie minimalna, zmniejszy się koperta. W Wielkopolsce jest taki fenomen, nie będę wymieniał powiatu, ale ma jeden z najniższych wskaźników bezrobocia w Polsce i najwyższy wskaźnik wypłacania płacy minimalnej. Byłem zdumiony, jak to widziałem, ale to działa właśnie tak, jak mówię. Za to w niektórych małych ośrodkach, gdzie rzeczywiście rynek jest mały, mniej krąży tam pieniądza. Tam podniesienie płacy minimalnej, to nie tylko koszty dodatkowe w postaci podatków i składek, ale także w wypłacie. I w tych powiatach biedniejszych może się zrobić ogromny problem. Albo będą przedsiębiorcy redukować zatrudnienie albo będą zmniejszać wymiar pracy do ¾ etatu i wypychać w szarą strefę część wynagrodzeń. W związku z tym na okres pandemii apelowałem, żeby gospodarka doszła do siebie, to przez rok nie zwiększajmy kosztów dla przedsiębiorców.
Może nie byłoby jednak z tym tak źle. Wzrost wynagrodzeń oznaczałby jednocześnie wzrost zysków dla przedsiębiorców. Konsumpcja wzrosłaby, a więc nie tylko koszty poszłyby w górę, ale też zyski. Takie są oczekiwania.
Przedstawiłem już, jak to działa. Nie będzie żadnego wzrostu wynagrodzeń. Będzie to załatwione tak, jak powiedziałem. Gdyby można było taka prostą drogą, za pomocą decyzji administracyjnych, podnieść wynagrodzenia, żebyśmy mieli większą siłę nabywczą, to dlaczego 2800 złotych? Zróbmy od razu 5000 złotych. Wtedy ten mechanizm, o którym pan mówi, byłby jeszcze wyraźniejszy. Ale tak gospodarka nie działa. Siła nabywcza, czyli to, ile się wypłaca pracownikom, musi odpowiadać temu, ile przedsiębiorcy wytworzyli. Inaczej prowadzi to prostą drogą do bankructwa, a nie dobrobytu.
To może spójrzmy na to z drugiej strony. Rząd wyliczył, że ta podwyżka dotyczy właściwie tylko 1,7 miliona pracowników, to może nie ma o co kruszyć kopii?
Jeszcze raz powtarzam. 1,7 miliona pracowników to jest spora armia. Tam, gdzie jest niskie bezrobocie. Ci, co wypłacają w tej chwili najniższą krajową i tak płacą drugą część w tak zwanej kopercie i wypłata i tak się nie podniesie. Za to budżet państwa na pewno dostanie więcej pieniędzy. To jest jasne. Ale będą większe koszty. Tam, gdzie jest niska siła nabywcza i płytki rynek, to część firm albo zlikwiduje część miejsc pracy i obowiązki przejmą przedsiębiorcy, albo będzie szara strefa i zmniejszenie etatów. Po pandemii przedsiębiorcy nie mają możliwości podnoszenia wynagrodzeń, bo sami walczą o byt.
To co w takim razie z realizacją obietnic wyborczych? Pan staje okoniem, przeciwko realizacji obietnicy, że w roku kolejnym miało być 3000 złotych brutto jako stawka minimalna, a za 3 lata nawet 4000 złotych.
Tylko jeszcze wtedy nikt nie wiedział o pandemii. Że dostaniemy tak mocny cios w postaci blokady gospodarki. Niedawno minister finansów mówił, że dziura w budżecie wyniesie 100 miliardów złotych. Tę dziurę trzeba będzie czymś zasypać. Najpewniej obligacjami, czyli kolejną pożyczkę. Plus 120 miliardów złotych, które wypłaciliśmy z budżetu na pomoc przedsiębiorcom i pracownikom. Na utrzymanie miejsc pracy chociażby. 220 miliardów złotych w tym roku najprawdopodobniej pożyczymy od różnych inwestorów. Czy to jest sytuacja normalna? Czy te obietnice, które wtedy padały, brały to pod uwagę? Nie, bo nikt nie przewidział pandemii.
Czyli sytuacja się zmieniła. Przejdźmy więc do walki z kryzysem. Pan zgłaszał sporo propozycji do Tarczy Antykryzysowej. Jakie są reakcje rządu na pana postulaty?
Wiadomo, że budżet nie ma pieniędzy. Trzeba będzie oszczędzać. Podwyżek dla polityków nie będzie, już jakieś oszczędności mamy. Tych pieniędzy naprawdę będzie teraz bardzo mało, bo wpływa ich też mniej z podatków. W tym miesiącu obserwujemy bardzo wyraźny spadek PKB. Zróbmy w inny sposób wspomaganie gospodarki. Mamy taką „dziesiątkę rzecznika”, 10 punktów. Opracowane przeze mnie i 235 organizacji z rady przedsiębiorców przy rzeczniku. Tam są punkty, które gdyby rząd przyjął i przeprowadził, spowodują ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej, obniżenie kosztów. Bez kosztów budżetowych. Zachęcam do zapoznania się na naszych stronach. Jest tam między innymi zapis o usunięciu wszystkich zbędnych obowiązków biurokratycznych dla sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Wzorem Wielkiej Brytanii. Propozycja dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców wzorem Niemiec. Albo znowu jak w Wielkiej Brytanii, mała składka na ubezpieczenie społeczne i emeryturę. Jest także na przykład wykreślenie z prawa możliwości robienia z przedsiębiorców przestępców poprzez stosowanie zarzutów karno-skarbowych, aby tylko zawiesić bieg przedawnienia. Jest ograniczenie czasu tak zwanych aresztów wydobywczych. Przedsiębiorcę się trzyma w areszcie bardzo długo tylko po to, aby padły jakieś zeznania, a w tym czasie upada mu firma. Tam jest też taki postulat, żeby skrócić czas postępowań przed sądami gospodarczymi do 6 miesięcy. Wszystkie te pomysły, gdyby rząd w tej chwili podjął z nami dyskusję i uchwalił je, nie kosztowałyby budżetu wiele. Doprowadziłyby za to do tego, że wzrost gospodarczy by ruszył z impetem. Jeszcze panu premierowi tego nie przedstawiliśmy. Kończymy dyskusję w naszym środowisku. We wrześniu na spokojnie pójdzie to do pana premiera i liczę na poważne potraktowanie tego dokumentu.
A co pan proponuje już na ten czas po Tarczy Antykryzysowej, na przyszłe miesiące? Bo wiadomo, że doraźnie trzeba działać już, a długofalowo jakie ma pan postulaty?
To właśnie ta nasza „dziesiątka.”
One są długofalowe, rozumiem?
Tak, oczywiście. I wszystkie są oparte na modelach gospodarczych w krajach wysokorozwiniętych. Bogatszych, niż Polska. Patrzymy na te przykłady i apelujemy, aby te same rozwiązania wprowadzić u nas. Wtedy gospodarka będzie działała szybciej, lepiej, mniej kosztowo. W tej chwili należy działać szybko. Sytuacja ekonomiczna jest niewesoła. Blokada minęła, pandemię cały czas mamy. Są powiaty zaznaczane na czerwono, a w nich blokowana działalność firm. Rząd powinien to robić naprawdę z wielkim namysłem, a najlepiej nikogo już nie blokować. Dziś państwo nie ma żadnej możliwości pokrycia strat tych firm.
Czy w związku z tym obawia się pan zamknięcia gospodarki ponownie?
Tego się nie obawiam. Nikt o zdrowych zmysłach tego nie zrobi. Pan premier zapewniał kilkukrotnie, że blokady nie będzie. Przypomnę koszty tej blokady 3,5 miesięcznej. Choć ona była oczywiście uzasadniona. Nie wiedzieliśmy, jak się rozwinie epidemia. Cały świat nie wiedział. Były różne modele. Na przykład Szwecja miała model odbiegający, czyli bez blokady. I teraz jeżeli znowu na jesieni będzie wzrost zachorowań, to trzeba będzie zastosować model szwedzki. Innego wyjścia nie ma. 120 miliardów złotych za 3 miesiące, to jest miliard straty dziennie! Kolosalne pieniądze. W tej chwili naszej gospodarki na to nie stać.
Jak ocenia pan aktualną kondycję polskich przedsiębiorców?
A to zależy w jakiej branży. Nie wszyscy przedsiębiorcy stracili na pandemii. Są branże, które zyskały. Na przykład cała branża internetowa. Duża część handlu się tam przeniosła. Są firmy kurierskie, które zwiększyły swój obrót. Więc należy analizować to pod takim kątem. Ale są branże niezwykle poszkodowane.
Czyli zasadniczo tragedii nie ma. Czekamy z nadzieją na dalszy rozwój wypadków?
Zależy od branży. W niektórych jest bardzo dobrze, w innych tragicznie. Teraz jest bon turystyczny, są działania, aby te skutki zniwelować.