Jak mówi badacz internetu doktor Jakub Jakubowski z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, powinniśmy być bardziej uważni i weryfikować wszystko, co udostępniamy, bo w przyszłości możemy paść ofiarą dużo poważniejszego oszustwa.
- One mogą mieć charakter czystego oszustwa, to znaczy mogą zbierać jakieś dane na nasz temat i je wykorzystywać. Mogą to być łańcuszki, które są po prostu jakimś wirusem zarażającym ludzi, którzy nie do końca zdają sobie sprawę w czym uczestniczą. Jeżeli nie wiemy, jak ten świat funkcjonuje, a na co dzień się nie zastanawiamy nad tym: do czego mamy prawo, co możemy udostępniać a co nie, jak w ogóle ten cały świat działa; co widzimy i dlaczego to widzimy - mówi Jakubowski.
W treści oświadczenia możemy przeczytać, że „wszystko staje się publiczne od jutra - nawet wiadomości, które zostały usunięte lub zdjęcia, które nie zostały zatwierdzone”. To tak zwany łańcuszek internetowy – niczego nieświadomi internauci w strachu przed wyciekiem prywatnych danych, bezmyślnie kopiują i udostępniają sfabrykowaną informację. Specjaliści jednak uspokajają: nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Choć takie łańcuszki są znane jeszcze z czasów sprzed ery Facebooka, to jednak w dobie mediów społecznościowych jesteśmy na nie jeszcze bardziej narażeni.
- Media społecznościowe idealnie się właściwie do tego nadają, bo ich struktura sieciowa sprawia, że ta informacja rozchodzi się niezwykle szybko - dodaje Jakubowski.
Niestety masz rację....