NA ANTENIE: Rozmowy po zachodzie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Jest kilka argumentów za szczepieniem nastolatków"

Publikacja: 01.06.2021 g.21:34  Aktualizacja: 01.06.2021 g.21:45
Poznań
Tak mówił dziś na antenie Radia Poznań profesor Piotr Rzymski z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
szczepionka pfizer - Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne (archiwum). / Fot. Pixabay

Rada Medyczna przy premierze rekomenduje szczepienie dzieci w wieku od 12 do 15 lat. Ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 u nieletnich jest jednak w zgodnej opinii ekspertów zdecydowanie mniejsze.

"Samo szczepienie nastolatków ma jednak znaczenie" - dodaje profesor Rzymski.

Dzieci zakażają się koronawirusem i choć te najmłosze, mam na myśli w wieku przedszkolnym, zakażają się rzadziej, aniżeli dorośli, to te w wieku gimnazjalnym już na tyle często, że mogą stawać się źródłem transmisji wirusa w populacji. I chociaż osoby w tym wieku rzadziej przechodzą to zakażenie w istotny klinicznie sposób, często są wręcz bezobjawowe, to mogą transmitować wirusa na osoby starsze, bardziej podatne, w tym na swoich dziadków, których stopień wyszczepialności jest niezadowalający

 - tłumaczył profesor Piotr Rzymski.

W grupie powyżej 80. roku życia zaszczepionych jest 60 proc. ludzi. Krótkoterminowe skutki szczepienia najmłodszych są podobne do skutków szczepień u dorosłych - to na przykład ból głowy, zmęczenie i gorączka.

Badania kliniczne są badaniami na pewnej grupie dzieci, była to grupa nieco ponad 2000. Profesor Rzymski ocenia, że tak liczny udział to sukces, ale to jednocześnie zbyt mała liczba, żeby "wyłapać" wszystkie poszczepienne skutki, które wyszłyby na większej grupie.

 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

Roman Wawrzyniak: W ubiegły piątek Europejska Agencja Leków zatwierdziła wniosek o rozszerzenie stosowania szczepionki firmy Pfizer na wspomnianą grupę nastolatków. Teraz zrobiła to Rada Medyczna przy premierze, w jej skład wchodzi przewodniczący, główny doradca do spraw COVID profesor Andrzej Horban i inni eksperci. Wszyscy zadają sobie pytanie, czy dla nastolatków to będzie bezpieczne i czy ma to w ogóle sens?

Piotr Rzymski: Jest kilka argumentów, które przemawiają za sensownością szczepienia tak młodych osób, bo dzieci zakażają się koronawirusem i choć te najmłodsze, mam na myśli w wieku przedszkolnym, zakażają się rzadziej, aniżeli dorośli, to te w wieku gimnazjalnym już na tyle często, że mogą stawać się źródłem transmisji wirusa w populacji. I chociaż osoby w tym wieku rzadziej przechodzą to zakażenie w istotny klinicznie sposób, często są wręcz bezobjawowe, to mogą transmitować wirusa na osoby starsze, bardziej podatne, w tym na swoich dziadków, których stopień wyszczepialności jest niezadowalający. W grupie osób od 80. roku życia ok 60 proc. przyjęła przynajmniej jedną dawkę. Jeżeli mamy mówić o koncepcji tak zwanej zbiorowiskowej odporności, skoro nie możemy wśród dorosłych, to możemy ją uzupełnić wśród młodszych, możemy, dlatego, że przeprowadzono badania kliniczne z udziałem tak młodych osób, które poprzedzały autoryzacje. U niektórych osób w tak młodym wieku zakażenie koronawirusem, które przebiega nawet bezobjawowo albo skąpoobjawowo może prowadzić do wykształcenie czegoś, co nazywa się wieloukładowym zespołem zapalnym. To jednostka chorobowa, która związana jest z nieprawidłową reakcję immunologiczną. Po zakażeniu może dotykać swoimi objawami rozmaitych narządów i układów.

O czym pacjent dowie się po jakimś czasie.

Tak, dokładnie.

Czy są takie sytuacje stwierdzone?

Tak, oczywiście tak. Jest to zespół, który jest opisany klinicznie, zaczął być obserwowany u nieletnich. A więc z jednej strony mamy ochronę indywidualną, ochroną przed takimi powikłaniami, to jest tak naprawdę powikłanie pocovidowe, z drugiej strony mamy ochronę populacyjną, ochronę tych osób bardziej wrażliwych.

Przecięcie tego źródła transmisji wirusa. Ale panie profesorze, czy są badania, które potwierdzałyby zasadność tej tezy, że ci młodzi ludzie są źródłem transmisji? Czy są dowody naukowe na to?

Tak, wiemy, że ludzie od 12. roku życia nie tylko mogą zakażać się wirusem, ale mogę go przenosić dalej, mogą zakażać seniorów. To mamy udokumentowane, dla nich osobiście często zakażenie nie jest problematyczne, bo przebiega bezobjawowo, jest niewykrywalne. Szczepienie ich jest drogą do przecinania zagrożenia.

Rozpoczęcie szczepienia dzieci od 12 do 15 roku życiu ma się rozpocząć 7 czerwca. To około 2,5 mln dzieci. Czy pan profesor namawiałby do tego rodziców? Jak przegląda się sondaże to głosy rodaków są podzielone na pół.

Nie dziwi mnie to, szczepienia są dobrowolne, w tej sytuacji rodzice muszą wyrazić zgody na szczepienia naszego dziecka, podobnie jak decydują o tym , gdy szczepione są osoby zdecydowanie młodsze. Mamy mniej wątpliwości, gdy szczepimy klasycznie, zgodnie z harmonogramem szczepień. Pytanie, czy obawy powinny nam towarzyszyć, gdy chcemy szczepić na COVID trochę starszych. podczas gdy badania dla tej grupy osób, zanim te szczepienia były możliwe w taki sposób, jak za chwilę będą, ja nie łudzę się, nie będziemy mieć wysokiej wyszczepialności w tej grupie wiekowej, natomiast niewątpliwie część z tych osób uzupełni nam tę pulę, która zbudowała odporność zbiorowiskową.

Co oni zyskają, szczepiąc się w tym wieku?

Zyskają być może spokój, że nie będą uczestniczyć w procesie przenoszenia wirusa, zwłaszcza na osoby bardziej podatne, narażone na ciężki COVID. Liczę na to, że to jest ta droga w momencie odblokowania edukacji.

Czy notowano, panie profesorze jakieś przypadki dzieci w tym wieku, o którym mówimy, które ciężko przechodziły COVID, włącznie z leczeniem szpitalnym?

Tak, oczywiście to ryzyko ciężkiego przebiegu w tym wieku jest zdecydowanie niższe, niewątpliwie jest modyfikowane przez czynniki występujące u młodych - otyłość nie są tylko problemem dorosłym, to staje się problemem u młodszych, zmiana nawyków żywieniowych, trybu życia, problemy z nadwagą, które obciążają odpowiedź immunologiczną m.in. na sars-cov-2. To też trzeba brać pod uwagę, że o ile w tej grupie wiekowej ryzyko ciężkiego przebiegu COVID jest znacznie mniejsze niż u osób 70 plus, to jednak się zdarza.

Minister Dworczyk mówił dziś, że trwają badania nad skutkami podawania szczepionki dzieciom jeszcze młodszym, w wieku od 7 do 12 lat. Jeżeli wyniki badań okażą się pozytywne, to mają być szczepione w oparciu o rekomendacje Rady Medycznej, która będzie podejmować decyzje. Czy to nie zbyt krótki czas na takie dokładne przebadanie ewentualnych skutków ubocznych dla szczepionki podawanej w tym wieku?

Te badania trwają. Nikt nie będzie podejmować decyzji, dopóki nie będzie pozytywnej rekomendacji ze strony Europejskiej Agencji Leków. Są nawet badania kliniczne, które objęły tak młode osoby, jak w wieku 6 miesięcy. Czy docelowo będziemy takie osoby szczepić, to dopiero się okaże. Trzeba sprawdzać, czy ta sama dawka jest potrzebna, co u dorosłych, czy może mniejsza. W tej chwili mamy dane dotyczące profili bezpieczeństwa stosowania jednej ze szczepionek, czyli feisera w wieku od 12 lat. Widzimy, że te krótkoterminowe skutki uboczne są bardzo podobne do tych, które występują u dorosłych - to są najczęściej ból głowy, zmęczenie, gorączka. Nie notowano w badaniach klinicznych żadnych poważnych incydentów. Oczywiście wiemy, że badania kliniczne dzieci są też tylko badaniami na pewnej grupie. To była grupa trochę ponad 2000, to jest z jednej strony dużo, a z drugiej mało. Zrekrutować ponad 2000 dzieci do badania klinicznego to jest pewien sukces, ale wszystkiego nie jesteśmy w stanie wychwycić, co może się zdarzyć, gdy szczepimy masowo. To musimy brać pod uwagę i to widzimy obecnie, że badania kliniczne trzeciej fazy nie wychwyciły nam na przykład bardzo rzadkich zdarzeń zakrzepowych po szczepionkach wektorowych, co zaczęło być obserwowane, gdy zaczęliśmy je masowo podawać. Co nie zmienia faktu, że są to zdarzenia bardzo rzadkie, ale nie wyłapane w badaniu klinicznym.

1 czerwca Polska przystąpiła do systemu unijnych certyfikatów covidowych do sytemu stworzonego przez Komisję Europejską, by jak mówią politycy, ułatwić podróżowanie w czasie pandemii. Czy pan profesor popiera certyfikaty osób, które przeszły szczepienia?

Niewątpliwie można się było spodziewać, że prędzej czy później dojdzie do zastosowania takiego pomysłu. Gdybyśmy nie uczestniczyli w tym programie, to byśmy skazywali obywateli na ograniczenia. Ludzie chcą, a niekiedy muszą podróżować do Europie w celach służbowych. Jest to pomysł, który budzi mnóstwo kontrowersji. Świat to nie jest czarno-biały, nie można powiedzieć, że to rozwiązanie genialne, a z drugiej strony, że na pewno jest bardzo złe. To rozwiązane pośrednie, ale było pewne, że prędzej czy później będzie zastosowane. Moje wątpliwości budzi to, że niektórzy jeszcze niekoniecznie zdążyli się szczepić, a chcą.

Ale szczepionek ma przybywać.

Wszyscy, którzy będą chcieli się zaszczepić, wkrótce będą mogli to uczynić, jeżeli jeszcze tego nie zrobili. Jestem pewien.

http://radiopoznan.fm/n/eg3uje
KOMENTARZE 0