Członkowie "Pogotowia Dla Zwierząt" nie chcą zdradzać dokładnego miejsca pobytu. Dotarliśmy jednak do leśniczówki pod Mosiną. To tu trafiły dwie klacze z Posadowa. Co ciekawe to, że konie nigdy nie były przewożone, pomogło przy ich załadunku. Zwierzęta nie odczuwały bowiem stresu przed transportem. Teraz są już w nowej stajni i pomału dochodzą do siebie. - Konie są traktowane w specjalny sposób. One są zagłodzone, nie mogą od razu dostać normalnych dawek jedzenia. Każdego dnia przy karmieniu jest z nimi człowiek, dzięki czemu przyzwyczajają się do jego obecności. Dotąd były zdziczałe - mówi Piotr Walter tymczasowy właściciel dwóch klaczy.
- Dramat około 300 koni z Posadowa dobiegł końca. Te zwierzęta, które odebraliśmy nie są zagrożone - uważa Grzegorz Bielawski z Pogotowia Dla Zwierząt. Niestety dwa konie nie przeżyły. Jeden został uśpiony w specjalistycznej klinice, bo jego stan stale się pogarszał. Drugie zwierzę najprawdopodobniej zmarło na skutek kolki spowodowanej przekarmieniem przez gospodarzy w Posadowie.