Koniec programu in vitro. Co dalej?

Minister zdrowia ogłosił, że program zostanie zakończony w czerwcu przyszłego roku. Prof. Leszek Pawelczyk z Kliniki przy Polnej w Poznaniu przewidywał, że tak się stanie. - Wszystkie pary, które zostały u nas zarejestrowane dostały listy z informacją, żeby szukały nowych ośrodków. Zaczyna się problem, bo są pary po jednym czy dwóch cyklach i niestety nie będziemy w stanie im zagwarantować dalszego ciągu - mówi.

Rządowy program zakładał opłacenie trzech prób zapłodnienia. W Poznaniu zarejestrowało się ponad 1070 par, a lekarze pomogli 790. Dziś wiadomo, że nawet pary zakwalifikowane do programu, będą musiały płacić za kolejne próby zapłodnienia, jeśli nie zdążą ich wykonać w ciągu pół roku. Od czerwca płatne będzie też przechowywanie zarodków.

Profesor Leszek Pawelczyk podkreśla: trwający od 2013 roku rządowy program in vitro zmienił podejście do zapłodnienia pozaustrojowego. - Pacjenci uwierzyli, że mają szansę na posiadanie dziecka. Ten program był, jest i będzie potrzebny - mówi.

Koniec rządowego programu oznacza, że za in vitro trzeba będzie płacić. Sam cykl kosztuje 8 tysięcy złotych, a jeśli rząd zlikwiduje refundację leków, kwota wzrośnie do 12 tysięcy. Wczoraj minister Konstanty Radziwiłł zapowiedział Narodowy Program Prokreacyjny, którego podstawą ma być naprotechnologia. Prof. Pawelczyk podkreśla: ta metoda nie obejmuje dwóch najbardziej efektywnych sposób leczenia niepłodności: inseminacji i zapłodnienia pozaustrojowego. - Wszystkie pozostałe procedury, które wchodzą w skład leczenia naprotechnologicznego i tak są refundowane. Naprotechnologia nie pomoże gdy są niedrożne jajowody, pacjentka choruje na zaawansowaną endometriozę lub są bardzo niskie parametry nasienia - wyjaśnia. (cała rozmowa poniżej)

Na razie nie wiadomo, czy nowa władza będzie chciała zmienić obowiązującą od niedawna ustawę o in vitro.

Agnieszka Gulczyńska/mk/int