Radny Kapuściński zaproponował odebranie dzieci niemieckiej rodzinie w odwecie za takie same działania Jugendamtu wobec polskich rodzin za naszą zachodnią granicą.
- Czy nie powinniśmy sprzeciwić przeciwko temu cholernemu niemieckiemu Jugendamtowi, który przecież nas Polaków traktuje jak Cyganów, wyrzucają dzieci z domów po drugiej w nocy? - powiedział na sesji rady miejskiej.
Poseł Szymon Szynkowski vel Sęk jest przewodniczącym polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej. W jego ocenie takie słowa są nie do przyjęcia, choć dotyczą ważnego tematu.
- Radny poruszył istniejący, realny i poważny problem bezprawnych działań Jugendamtu, natomiast forma w jakiej to zrobił jest niedopuszczalna. Odpowiedzią na te działania Jugendamtu powinny być i są działania dyplomatyczne, jakie podejmujemy zarówno w Ministerstwie Sprawiedliwości, jak i Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Natomiast jakaś forma rewanżyzmu czy obrażania - to uważam za niedopuszczalne - podkreśla poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Zapytany o to, czy podtrzymuje swoje słowa, radny odpowiada, że sprzeciw powinny budzić działania niemieckich służb, a nie jego wypowiedź.
- Nikt tego tematu nie poruszył. Ja zacząłem od tej kwestii, że zajmujemy się psami i jakimiś bzdurami, a mamy tak palący, gorący temat jak Jugendamt i zabieranie po nocach dzieci polskim rodzinom. Nikt się nie odezwał, a tam wszystkie partie siedzą. I zostałem sam - mówi Kapuściński.
Radny Kapuściński w tej samej wypowiedzi zwracał uwagę też na brak polskiej flagi na zamku Przemysła tuż przed stuleciem odzyskania niepodległości, o co obwiniał m.in. władze miasta.
Piotr Jaśkowiak