Zniszczono wtedy wejście do Starego Browaru, a wśród zaatakowanych manifestantów był prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.
"Do tej pory ci ludzie ukrywali się za kominiarkami, teraz pokazali swoje twarze. To samo środowisko publikuje nasze personalia i wskazuje na nas jako zdrajców rasy, wzywa do kary śmierci. Te strony internetowe są widoczne i dostępne. Nikt z tym nic nie robi, stąd próba pokazania drugiej strony medalu" - Marek Piekarski, Federacja Anarchistyczna.
Maciej Święcichowski z komendy miejskiej policji w Poznaniu zwraca uwagę, że działanie anarchistów jest nielegalne. "Upublicznianie bez zgody osób zainteresowanych ich danych osobowych i wizerunku jest niezgodne z prawem. Osoby, których wizerunki zostały upublicznione mogą dochodzić swoich praw na drodze kodeksu cywilnego. W przypadku tej demonstracji policjanci podjęli interwencję zaraz po tym, jak zauważyli, że dzieje się coś niepokojącego, czego efektem było zatrzymanie czterech osób na miejscu. Teraz prowadzimy dalsze czynności, aby zidentyfikować i zatrzymać dalsze osoby, które mogły mieć związek z tym incydentem.
Jeden z mężczyzn, których personalia znalazły się w internecie, utrzymuje, że nie zaatakował manifestacji. Jak sam twierdzi od stycznia mieszka w Sopocie, a w dniu manifestacji nie było go w Poznaniu.