Chociaż jazda wózkiem inwalidzkim po gnieźnieńskich ulicach nie była zbyt wyczerpująca, to schody, i to w sensie dosłownym, zaczęły się już w Powiatowym Urzędzie Pracy, gdzie młody Litwin musiał porozumieć się z urzędnikiem. Ostatecznie został wniesiony przez kilka osób na wysoki parter, ale jak mówi Grażyna Szkudlarek, opiekunka osób biorących udział w grze, dalej nie było łatwiej. - Wielu ludzi w Polsce nie zna języka angielskiego. W powiatowym urzędzie pracy nikt nie chciał udzielić im informacji - mówi.
Urząd miejski opracuje teraz uwagi osób biorących udział w grze i prześle je do instytucji i sklepów, w których niepełnosprawni mieli problemy. Kilka lat temu na wózkach jeździli po mieście samorządowcy. Zaowocowało to obniżeniem krawężników i budową nowych podjazdów dla wózków na ulicach.