- Nie chodzi o działanie wbrew rządowi - zapewnia Tomasz Lipiński, wiceszef Komisji Oświaty i Wychowania Rady Miasta Poznania. Podkreśla, że zniesienie obowiązku szkolnego 6-latków, na które zdecydował się rząd PiS, to ogromne kłopoty dla samorządów. Chodzi o utratę milionów złotych z subwencji oraz brak miejsc dla sporej grupy 3-latków w przedszkolach. Czy miasta nie mogły się przygotować do tych zmian? W porannej rozmowie Radia Merkury Lipiński mówił, że nie było takiej możliwości, ponieważ nie da się w kilka miesięcy wybudować nowych przedszkoli. Dlatego Poznań, tak jak kilka innych miast, stawia na kampanię promocyjną.
- Będziemy zachęcali do posyłania dzieci do szkół pokazując dobrze przygotowaną kadrę nauczycielską i dobre zaplecze. Generalnie dzieci w tym roczniku, które pójdą do podstawówki, będą miały ułatwiony start przez całe życie. Będą w mniejszych klasach, nauczyciele będą mogli się nimi lepiej opiekować - uważa.
Miasto mogłoby też ogłosić konkurs na zakup miejsc w prywatnych przedszkolach. To jednak wymagałoby 100-procentowej dotacji, a na to miasta nie stać. W Poznaniu przybędzie w najbliższym czasie jedynie 150 miejsc w samorządowych przedszkolach. Zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków to także niepewność zatrudnienia nauczycieli. Izabela Lorenc z Solidarności Pracowników Oświaty mówi, że dziś nie sposób oszacować, ile osób może stracić pracę. "Jest zbyt wiele niewiadomych".
- Przy dobrej organizacji myślę, że nie będzie to tak tragiczna sytuacja, jaka jest przedstawiana w czarnych scenariuszach. Część nauczycieli jest zatrudniona w dwóch szkołach, część nauczycieli to emeryci - zwraca uwagę.
Nauczyciele znają już nową podstawę programową dla pierwszej klasy, która jest od dawna konsultowana. Oficjalnie ciągle jednak nie została ogłoszona. Nie wiadomo również co zmieni się w podręcznikach (cała rozmowa poniżej).
Agnieszka Gulczyńska/jc/int