Stali w drzwiach ministerstwa, tak aby nikt nie mógł do niego wejść ani z niego wyjść. Profesorowie zwracają uwagę na problem studiów humanistycznych, które według nich są źle zorganizowane i niedofinansowane. - Niektórym się wydaje, że żyjemy tylko i wyłącznie dzięki firmom, które potrafią wyprodukować towar oraz tym ludziom, którzy potrafią stworzyć maszyny wytwarzające ten towar. Ale przecież roboty ktoś musi wymyślić - mówi profesor Czapliński.
Jego zdaniem wydziały powinny mieć możliwość elastycznego układania tzw. pensum pracowników - czyli rozkładu obowiązku prowadzenia zajęć. - Kiedy jest więcej studentów - przydzielić części pracowników nieco więcej godzin, a gdy studentów jest mniej - nieco zmniejszać obowiązki dydaktyczne. Dzięki takiemu rozwiązaniu wydział czy instytut nie będzie bał się o przyszłość, że będzie 15 studentów mniej, więc nie stworzymy jednej grupy i ktoś będzie miał niedobory - mówi profesor Czapliński.
Profesor dodaje: "Najważniejsze są kwestie organizacyjne i odejście od wyrównywania poziomu nauki, choć problemem jest też finansowanie wydziałów humanistycznych".
Członkowie Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej wysuwają postulat, by od najbliższego roku akademickiego nakłady na humanistykę w Polsce wzrastały rocznie o jedną szóstą procenta PKB.
Niezbędna jest weryfikacja rynkowa rozdętego ilościowo szkolnictwa wyższego i tzw. nauki.
Obywatel dobrowolnie płacąc określa czy produkt, usługa oferowane przez akademików są mu potrzebne i na ile są mu potrzebne.
Dlatego studia winny być odpłatne przez studenta, rozliczane jako indywidualna inwestycja młodego człowieka, a nie tak nieefektywnie opłacane z budżetu państwa z kasy podatnika..
Nie żadne tam kierunki zamawiane czy stypendia z budżetu, tylko odpowiedzialne decyzje młodych, ale dojrzałych, pełnoletnich ludzi.
Trzeba skończyć z tym zagmatwanym, nieuczciwym handlem dyplomami i zastąpić go uczciwym, bezpośrednim handlem wiedzą.
Społeczeństwa polskiego nie stać, by opłacać kształcenie tylu mgr czegokolwiek, do pracy przy kasach lub na zmywaku w całej Europie, tym bardziej, że lada moment kasy zostana zastąpione przez automaty.
Społeczeństwa polskiego nie stać, by tak wysoko opłacać tak niskie efekty szkolenia i tak nikłe osiagnięcia, zdobycze nauki.
Podatnik nie będzie akademikom organizował efektywnej pracy, muszą to zrobić sobie sami.
Podatnik i tak wykazuje nieludzką cierpliwość i wyrozumiałoś, a nawet chyba jednak głupotę, tyle lat tak wysoko finasując ten coraz bardziej nieefektywny, często patologiczny sektor.