W bazylice prymasowskiej odbywają się nabożeństwa i mogą zwiedzać ją turyści, ale najpoważniejszych usterek jeszcze nie usunięto.
Przy katedrze uprzątnięto już powalone przez wichurę potężne drzewa, jednak na świątyni ciągle widać uszkodzony w trzech miejscach dach i powyginane wielkie płaty miedzianej blachy.
- To jednak nie zagraża przechodniom ani wyremontowanym kaplicom - zapewnia proboszcz katedry ksiądz Jan Kasprowicz. - Te fragmenty blachy ważą po kilkaset kilogramów, ale nie ma zagrożenia, że spadną. Konstrukcja dachu pod blachą jest odeskowana i opapowana - dodaje.
Gnieźnieńska kuria szykuje się do prac naprawczych, jednak trzeba najpierw przygotować specjalną miedzianą blachę, wynająć specjalistyczną firmę dekarską i mieć zapewnioną najdłuższą drabinę strażacką, żeby wejść na dach.
Według wstępnego kosztorysu naprawa dachu może kosztować od 100 do 200 tysięcy złotych w zależności od tego, jak poważne usterki wyjdą jeszcze podczas demontażu uszkodzonej blachy.