NA ANTENIE: 01:00 Klasyka muzyczna II/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Macron chce zmieniać Europę

Publikacja: 28.08.2017 g.11:50  Aktualizacja: 28.08.2017 g.12:00
Poznań
Ostatnia wizyta Emmanuela Macrona w Europie Wschodniej wciąż wzbudza pytania o jej możliwe polityczne konsekwencje.
emmanuel-macron - en-marche.fr
/ Fot. en-marche.fr

Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być jasne. Macron realizuje bowiem politykę, którą obiecał swoim wyborcom. W optyce jego i wielu Francuzów, kraje środkowo- i wschodnioeuropejskie prowadzą specyficzny dumping - nie płacą delegowanym pracownikom tyle, ile płaci im się na miejscu w kraju docelowym, lecz wedle własnej, niższej stawki. Czyni to oczywiście tych pracowników bardziej atrakcyjnymi. Pracownicy tego typu to tylko 1% (niemal 2 miliony osób) wszystkich pracowników unijnych. Komisja Europejska podaje, że 420 tysięcy z nich to Polacy. 

Od razu nasuwa się oczywisty fakt, iż Macron musi być w pełni świadomy, że nawet „pozytywne” załatwienie sprawy po linii Paryża, co teoretycznie udało się Macronowi osiągnąć, nie może w znaczny sposób poprawić stanu gospodarki jego własnego kraju. Sytuacja ta ma ewidentny podtekst populistyczny, o co tak chętnie Macron oskarża innych, a jej załatwienie ma poprawić głównie samozadowolenie Francuzów.

Wsparcie dla prezydenta otwarcie zadeklarowały władze Czech i Słowacji, choć i one uważają, że propozycje Francji idą za daleko. Nasi południowi sąsiedzi godzą się jednak na podjęcie tematu na forum europejskim we wrześniu. Zarówno oni, jak i Polska, nie godzą jednak się na politykę kwot imigranckich, za czym także mocno lobbuje Paryż. Czy Macron uzyska ich zgodę na swój projekt w zamian za rezygnację z kwot? Co na to Berlin? 

Można też się zapytać, dlaczego Macron w pierwszym rzędzie nie rozmawiał na ten temat z Warszawą, skoro to Polska wysyła najwięcej pracowników delegowanych? Według Jana Censkiego, piszącego dla europejskiego wydania Politico, Macron chce przede wszystkim izolować Polskę. Czy w tej sprawie chodzi więc tylko o to czy o coś więcej? 

Wykluczając oskarżanie niektórych krajów na wschodzie o populizm a wszystkich o „zdradę europejskich wartości”, fakt, że Macron pominął najważniejsze państwo w sprawie, którą chce załatwić, a przy sprzeciwie Polski uregulowanie płac pracowników delegowanych prawdopodobnie okaże się trudniejsze, może wynikać z tego, że postanowił on zastosować prosty manewr - porozumieć się ze słabszymi i mniej zainteresowanych tematem, aby móc przedstawić projekt zmian jako posiadający wsparcie większości. Fakt atakowania Polski z wielu stron za naruszenie demokratycznych standardów zdecydowanie mu to ułatwia. 

Czy jednak plany prezydenta są większe? Po spotkaniu ze wschodnimi partnerami Macron będzie rozmawiać w poniedziałek z przedstawicielami Niemiec i Włoch - o euro i Europie „wielu prędkości”. Pominięcie Polski i Węgier jest tłumaczone eurosceptyzmem ich rządów.

Ważny element stanowią jednak sprawy wewnętrzne. Według ostatnich badań opinii publicznej we Francji, przeprowadzonych przez IFOP, niezadowolonych z prezydenta jest 57% obywateli (jeszcze w lipcu było ich „tylko” 43%). Wyniki można tłumaczyć na różne sposoby. Ludzie związani z obecną władzą chętnie argumentują, że to efekt niepopularnych reform (liberalizacji), lecz równie dobrze efekt niezbornych działań obecnej ekipy - zarówno w rządzie, jak i w parlamencie.

Nowi posłowie okazali się, co było do przewidzenia, mało przygotowani do swojej pracy. Niedawna debata o reformach rynku pracy ukazała, najdelikatniej mówić, że może nawet w ogóle nie są. W rządzącej partii rozpoczęły się przepychanki i poważne różnice zdań. Za chwilę może okazać się, że Macron będzie musiał szukać koalicjantów wewnątrz jego własnej partii. Cięcia w sektorze obrony bowiem wywołały niezadowolenia w kręgach wojskowych; szef sztabu generalnego podał się już do dymisji. Niezbyt dobrze wyglądają relacje z własnym premierem, Eduardem Philippe’m, którego Macron stara się pomijać w kluczowych sprawach. Prezydent często interweniuje w pracę rządu i gani ministrów za złe posunięcia, kierując się głównie jednym czynnikiem: swoim wizerunkiem.

Skupienie na wizerunku najbardziej widoczne jest na niwie polityki zagranicznej. Cała podróż po Europie Wschodniej, jak to określa się w mediach, miała być czarująca; ukazywać Macrona jako aktywnego i władczego, z którego zdaniem inne kraje, których Francuzi i tak za bardzo nie kojarzą, zgadzają się z nim bez większych zastrzeżeń.

Od ponad dekady Francuzi wykazują duże zniecierpliwienie wobec własnych elit politycznych, skądkolwiek by jej członkowie nie pochodzili. Nie chodzi tu wyłącznie o kwestię wizerunkową, jaką zdają się dostrzegać zwolennicy prezydenta - jeśli rewolucja ma zadyszkę już na starcie, to nie dzieje się tak wyłącznie z powodu braków w komunikacji z wyborcami.

Macron zdaje się mieć ambicje przede wszystkim ogólnoeuropejskie. Mówiąc o zmianie Europy ma jednak zawsze na myśli pozycję Francji w niej, a także siebie. Tym, co jednak utrudnia mu to zadanie, jest stan jego własnego kraju.

Łazarz Grajczyński

http://radiopoznan.fm/n/RzuA3S
KOMENTARZE 0