W marcu - na Jeżycach zostali ranni dwaj mężczyźni. Jednego lekarze z trudem uratowali. Dlatego oskarżony odpowiada za usiłowanie zabójstwa. Dziś w sądzie próbował zrzucić winę na kolegę, którym był z nim wtedy w mieszkaniu.
55-letni Dariusz Rau został postrzelony w okolice serca. Śrut przebił mu między innymi tętnicę płucną. Dwa miesiące leżał w szpitalu. - Gdyby nien interwencja chirurgiczna nie byłoby go dzisiaj z nami - mówi prokurator Dobrawa Strzelec-Koplin. Dariusz Rau przyszedł do sądu. Z trudem mówi, bo doznał obrażeń strun głosowych. Ma kłopoty z oddychaniem.
Pełnomocnik pokrzywdzonego radca prawny Anna Hoffmann mówi, że pan Dariusz doznał poważnych obrażeń. - Lekarze w pierwszej kolejności musieli zatamować krwotok. Śrutu nie udało się wyjąć i jest on nadal w jego ciele - wyjaśnia. Prokuratura nie miała wątpliwości, że przy takich obrażeniach była to próba zabójstwa.
Oskarżony do usiłowania zabójstwa nie przyznał się w sądzie, przekonywał, że on zranił tylko rowerzystę. Ten poszkodowany był lekko ranny. Oskarżony, gdy strzelał był pijany i pod wpływem marihuany. Cały czas siedzi w areszcie.
Kolega oskarżonego odpowiadał tylko za posiadanie narkotyków. Został już prawomocnie skazany na ograniczenie wolności. W sprawie Tadeusza M. jest świadkiem. Pełnomocnik pokrzywdzonego będzie się domagać nie tylko skazania oskarżonego ale także wypłaty zadośćuczynienia dla swojego klienta.
Magda Konieczna/jc/szym