Znany z występów w gnieźnieńskim i rawickim klubie żużlowym Lisiecki jeszcze przed zawodami mówił, że traktuje ten turniej bardziej jako zabawę i spotkanie z kibicami. Nie krył jednak zadowolenia ze zwycięstwa. - Moim atutem jest start spod taśmy. To zupełnie inna technika niż w klasycznym żużlu, trzeba się tego nauczyć - mówił. I rzeczywiście, dzięki temu w ostatnim biegu przyjechał na metę z kilkudziesięciominutową przewagą nad rywalami.
Organizator turnieju Przemek Błachowiak przyznał, że zawody na lodzie zorganizowano dlatego, że w tym czasie kibice żużla w okolicy nie mają czego oglądać. Przyznał, że w turnieju nie było wielu profesjonalnych żużlowców, bo ich kontrakty klubowe zabraniają im tego typu występów.
Imprezę oglądało kilkaset kibiców. Na podium, oprócz Wojtka Lisickiego, stanęli jeszcze Paweł Duszyński i Przemysław Nowak.
Nad bezpieczeństwem czuwało pogotowie i wyposażeni w sanie lodowe strażacy.
To jak długi był czas pojedynczego biegu ? :)