NA ANTENIE: Trochę wiosny jesienią
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Kosa" czy "sztama"? Mecze przyjaźni i "podwyższonego ryzyka"

Publikacja: 11.12.2017 g.11:57  Aktualizacja: 11.12.2017 g.11:59
Poznań
Od czego zależą przyjaźnie i "nieprzyjaźnie" między kibicami różnych drużyn piłkarskich?
Lech Legia, 1.10.2017, race, kibice, stadion - Monika Wantoła
/ Fot. Monika Wantoła

Czym są "zgody" i "kosy" kibicowskie? - Jeśli chodzi o "zgody", to są to po prostu przyjaźnie, które powstały kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat temu. Na temat tych zgód są różne opinie, bo czasami osoby, które ja zawierały mają na ich temat inne zdanie. Dla młodszych osób są to po prostu przyjaźnie, które powstały gdzieś na turniejach - wyjaśnia szef Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań Radosław Majchrzak.

Czym różnią się mecze przyjaźni od meczów podwyższonego ryzyka z punktu widzenia organizatora?

- Zgodnie z ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych narzuca on na organizatora o wiele większy rygor. Jest to zarówno większa liczba stewardów i służb porządkowych, ale także bardziej skomplikowane procedury. Mecze przyjaźni są za to o wiele łatwiejsze do organizacji, ponieważ nie towarzyszą im napięcia, a także koszty są mniejsze. Przy meczach podwyższonego ryzyka ekonomia boleśnie bije po kieszeni - mówi szef działu organizacji i zabezpieczenia w Lechu Poznań Radosław Sołtys.

Kto i na jakiej podstawie podejmuje decyzję o tym, czy dany mecz będzie meczem podwyższonego ryzyka?

- W tzw. "planie zabezpieczenia", który jest składany do policji, straży pożarnej, pogotowia i Sanepidu minimum 30 dni przed meczem organizator określa, jakie spotkania mogą być podwyższonego ryzyka. Komendant miejski policji podejmuje decyzję, jednak z racji tego iż wiemy, jakie mecze są tego typu, to on przychyla się do naszych wniosków - dodaje.

Czy zgody i kosy są trwałe? - Jesteśmy kibicami. Nie zmieniamy często poglądów, tak jak czasem ma to miejsce w innych klubach. Między nami są już przyjaźnie, wykraczające dużo dalej, niż futbol: wizyty rodzin przy okazji meczów, itp. Wychowuje się teraz pokolenie które pokazuje, że można fajnie kibicować - uważa Majchrzak.

Były piłkarz i wychowanek Lecha Szymon Drewniak zagrał wczoraj przy Bułgarskiej jako zawodnik Cracovii. - Aura tego meczu była na bardzo wysokim poziomie. Przyszło dużo ludzi i fajnie było zagrać. Jeśli chodzi o mnie, nie było żadnej chęci udowodnienia czegokolwiek. To, gdzie się przechodzi jako piłkarz, ma znaczenie. Każdy zawodnik powinien mieć świadomość, do jakiego klubu idzie - uważa.

Czy wiedza o układach kibicowskich jest przekazywana z pokolenia na pokolenie?

- Dziś jest zdecydowanie prościej. Wystarczy poszukać w internecie artykułów, wywiadów czy zdjęć z przeszłości. Gdy ktoś przychodzi po raz któryś do "Kotła" to już wie, z kim i dlaczego. Jeśli nie, to powinien usiąść gdzie indziej. Można się dowiedzieć tego od wielu osób, chociażby od kumpli czy też starszych. Przyjaźnie wciąż trwają - opowiada Majchrzak.

Zapraszamy do rozmowy na ten temat dziś o godz. 12.15 w audycji "W środku dnia". Prosimy dzwonić na numer 61 8 654 654 i komentować na portalu radiopoznan.fm.

Czy gdyby zaprzyjaźniony zespół walczył o Mistrzostwo Polski, to podczas meczu z Lechem kibice przy Bułgarskiej dopingowaliby rywala?

- Na pewno dopingowalibyśmy oba zespoły, natomiast nie wchodzimy w boiskowe wydarzenia, bo to już zupełnie inna sprawa. To piłkarze i klub walczą o premie czy punkty. Gdyby nasi przyjaciele walczyli o tytuł, to na pewno kibicowalibyśmy im. Gramy jednak dla siebie - podsumowuje.

http://radiopoznan.fm/n/OFBiF2
KOMENTARZE 2
@28cali 11.12.2017 godz. 12:35
Rozpędzić tych kiboli na wszystkie strony. Na stadionach powinni siedzieć normalni kibice i oglądać mecze
piotr 11.12.2017 godz. 12:31
Wszystko wszystkim, ale jak można było zbratać sie z Arką, moj ojciec opowiadał mi że jak byl młody to Arka byla jednym z najgorszych sortow kibicowania. Podobno palali taka nienawiscia do Lecha jak my dzis do Legii.