Mężczyźni mają problem z miesiączką, może dlatego w osłupienie wprawia mnie akcja działaczek lewicy poświęcona tak zwanemu "ubóstwu menstruacyjnemu". Jako człowiek żyjący ponad pół wieku w bliskim otoczeniu kobiet nie wpadłbym na to, że ów problem istnieje. Może dlatego właśnie, że jestem facetem?
Według lewicowych działaczek, pewna grupa kobiet ma problem z zakupieniem środków higienicznych, bo gdy to zrobią, nie starcza im pieniędzy na jedzenie. To dosłowny cytat z młodej "aktywistki menstruacyjnej", która wczoraj otwierała "punkt pomocy okresowej" na drzwiach biura poselskiego poznańskiej parlamentarzystki Lewicy. Dowiedziałem się, że niektóre "osoby menstruujące" "mają na koncie ostatnie 5 złotych i wolą za to kupić jedzenie, niż środki menstruacyjne". Mogą wtedy przyjść do biura posłanki i wziąć sobie ze specjalnej skrzynki podpaskę, czy tampon. Jak w przypadku guzika "w razie pożaru zbić szybkę". Czy ktoś z Was kiedyś taką szybkę zbił? Pytam, bo nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, by nowoczesne kobiety miały dylemat: kupić bułkę czy tampon. Oczywiście wiem o sytuacjach awaryjnych, gdy menstruacja zaskoczy, ale przecież nie o tym mówimy.
Dlatego uważam, że "punkty pomocy okresowej" nie mają żadnego znaczenia praktycznego. Niebawem okaże się, że są puste, albo jakaś zaradna "osoba menstruująca" uczyniła z nich "darmowy, prywatny punkt pomocy okresowej". Czemu więc służą?
Skoro wiszą na drzwiach biura polityka, to służą polityce. Polityce opartej na psychomanipulacji. Na początku XXI wieku lewica nie walczy już z ubóstwem. Historia pokazała, że na tym polu osiągnięcia ma wręcz odwrotne - powszechna bieda, brak nie tylko podpasek, ale nawet pasty do zębów i papieru toaletowego. Dziś lewica walczy z "ubóstwem menstruacyjnym". Każda "osoba menstruująca" musi przecież płacić za tampony i podpaski, a to "niesprawiedliwe". Na tym tle można wzniecić konflikt wynikający z poczucia krzywdy. Przeciwstawić sobie kobiety i mężczyzn, doprowadzić do światopoglądowej rewolucji i na jej fali dojść do władzy.
To oczywiście działanie długofalowe i powolne jak gotowanie żaby - zbyt gwałtownie podgrzana wyskoczy z garnka. Nie da się dziś wyprowadzić na ulicę tysięcy ludzi z powodu braku pieniędzy na podpaski. Czymś takim miał być "Strajk Kobiet", ale on najwyraźniej wygasa. Protesty są nieliczne i nie doprowadzą do przewrotu politycznego. Może dlatego, że wbrew temu, co wczoraj wykrzyczały młode aktywistki na demonstracji, aborcja nie jest artykułem pierwszej potrzeby. Co innego menstruacja.
Miesiączkę mają, miały lub będą miały wszystkie "osoby menstruujące". Pokusa, by wykorzystać to dla partykularnych interesów, na zasadach dialektyki marksistowskiej, jest wielka i lewica to robi. Mężczyźni i kobiety nie mają się uzupełniać, mają z sobą walczyć. Jeśli dane statystyczne w małym stopniu potwierdzają, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn, faceci coraz chętniej sprzątają, gotują i opiekują się dziećmi, sięgnijmy po coś, co nie podlega dyskusji, gdy chodzi o różnice międzypłciowe - menstruację.
Paradoksalnie, rozprawa z "ubóstwem menstruacyjnym" nie była możliwa wtedy, gdy było ono realne i dokuczliwe, czyli pod koniec rządów komunistów. Nie tylko z powodu oporu samych komunistów, którzy niedoborów nie mieli. Także okno akceptacji społecznej nie było wtedy tak szeroko otwarte. Zresztą, nikt o nim wówczas nie słyszał, bo teoria Josepha Overtona jeszcze nie istniała. Dziś co innego. Skoro można już na ulicy krzyczeć o "cipce", to można i o menstruacji.
Co mają zrobić ludzie, którzy chcą zachować zdrowy rozsądek i minimum intymności w życiu społecznym? Może sięgnąć po środki najprostsze i nieco ironicznie przypomnieć, że również mężczyźni borykają się z koniecznym wydatkiem, którego panie nie mają. To zakup golarek, pianek i płynów po goleniu. Nazwę to "ubóstwem zarostowym". Jako obywatel nim dotknięty, żądam bezpłatnego dostępu do wyżej wymienionych akcesoriów.
I proszę mi nie mówić, że panie też się golą. Robią to z wyboru, a nie z konieczności. A i tak docierają do mnie niepokojące sygnały, że te bardziej radykalne zamierzają przestać.
* prawie wszystkie dziwne określenia i słowa są cytatami z wypowiedzi działaczek lewicowych.