Kolejka do ostatniej paróweczki

Ale jeśli o kolejkach mowa, to znakomitym ich portrecistą był Stanisław Bareja. Reżyser zmarł w 1987 roku, niedoczekawszy końca Polski Ludowej. Kolejka przewija się w jego większości filmów. Marek Manc ("Alternatywy 4") skonstruował robota kolejkowego, który miał wyręczyć ludzi. Niestety, robotowi zabrakło ludzkiego sprytu i przebiegłości, które to cechy są konieczne dla każdego kolejkowicza.

Fotograf Roman czeka za kogoś w kolejce w filmie "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz", kiedy Tadeusz Krzakowski przychodzi do niego z propozycją nie do odrzucenia. Chodziło wówczas o śledzenie jego żony...

No i jest też scena kolejkowa w sklepie, która kończy się słynnym monologiem pewnego pana, który obraża się na sklepy. Ów dżentelmen zapewnia, że do Bydgoszczy będzie jeździł...

Ale prawdziwą perełką kolejkową u Barei jest "Miś". Mamy harcerza, który informuje Stuwałę (Bronisław Pawlik), że w kolejce jest 121 osób... Czuwaj...

Mamy też kolejkę do filmu... Otóż, żeby Ryszard Ochódzki mógł zrealizować swój zwariowany plan uratowania oszczędności w Londynie, musi zostać uruchomiona sekwencja zdarzeń z udziałem setek osób, które są absurdalne i niedorzeczne. Jednym z trybików tej dziwacznej machiny zdarzeń jest znalezienie dla Ochódzkiego dublera. Poszukiwania to wielkie przedsięwzięcie logistyczne, które zresztą przynosi wielkie straty. Ale przecież nie mieszajmy różnych systemów walutowych, nie bądźmy Pewexami. Zatem poszukiwany jest dubler dla aktora, który zachorował i oczywiście, jak to w PRL-u ustawia się długa kolejka zainteresowanych - niekoniecznie podobnych do wspomnianego głównego bohatera "Misia". Scena, którą pamiętamy: na koniec kolejki przychodzi starsza pani i pyta - za czym ta kolejka? Na co pan czytający gazetę odpowiada - "do ostatniej paróweczki"... Zrezygnowana kobieta machając ręką mówi:  "E, to już dla mnie starczy".

Kolejek u Barei jest więcej. A, że jego filmy wciąż są pokazywane - proponuję zabawę w wyłapywanie właśnie kolejkowych akcentów. Ale poszukajmy ich także w książce "Zakupy w PRL" Wojciecha Przylipiaka. Gorąco polecam.