Zanim o nowej płycie Turbo, jeszcze o wieczorze 12-go kwietnia, kiedy odbył się koncert pożegnalny z okazji 40-lecia zespołu Non Iron. Wydarzenie było niezwykłe, bo przecież pod szyldem Non Iron wystąpili Henryk Tomczak, basista i założyciel Turbo, skaptowani do tej kapeli gitarzyści Wojciech Hoffmann i Andrzej Łysów oraz wokalista Grzegorz Kupczyk, który wyśpiewał przecież największe przeboje Turbo. Podczas koncertu w klubie 2Progi, nastawiałem szczególnie uszy na grę Hoffmanna. Już dawno nie słyszałem tyle melodyki wypływającej z gitary. Teraz mam już absolutną pewność, że Wojciech Hoffman zawsze był znakomitym melodystą ze szkoły Richie’go Blackmore’a, który wspaniale się rozwinął jako instrumentalista i kompozytor, czego dowody znajdziemy na wielu płytach Turbo i solowych krążkach gitarzysty „Drzewa” i „Behind the Windows”.
Płytę „Blizny” dzielą lata świetlne od poprzednich albumów. Nie chodzi tylko o blisko 11 lat przerwy, jaka upłynęła od wydania poprzedniej płyty Turbo „Piąty żywioł / The Fifth Element”. Tego co wybucha na nowej płycie, nie da się porównać z niczym w przeszłości. Zwykle zespoły rockowe z tak pokaźnym stażem, wchodzą w koleiny obranego stylu lub próbują dostosować muzykę do wymogów współczesności, pokonać rutynę i pójść do przodu. Z realizacją bywa różnie, zwłaszcza, że chęć przypodobania się najwierniejszym fanom skłania do powtarzalności. To nie dotyczy kapeli Wojciecha Hoffmanna, legendy polskiego metalu.
Płyta „Blizny” jest na wskroś nową, współczesną propozycją, która robi oszałamiające wrażenie. Trudno tu ograniczyć się do pochwały dla energii dynamiki i erupcji ekspresji nowej muzyki Turbo. Jest moc o niebywałej sile, z utworu na utwór szaleńczy pęd do przodu, jakby ktoś chciał z satysfakcją zakrzyknąć: „posłuchaj prawdziwej kawalerii szatana w akcji”. Płyta „Blizny” jest formalnie zamkniętą całością, w której spektakularnie zderzają się przeciwieństwa. Para symfoniczny wstęp „Intro” otwiera przed słuchaczem wielką przestrzeń, z powoli i ociężale narastającym potężnym brzmieniem. Utwór „Nowy rozdział” to już ostra jazda metalowa, z karuzelą solówek gitarowych. W nagraniu „W.W.W.W.” pięknie przenikają się głosy wokalistów Tomka Struszczyka i zaproszonego do studia Piotra Cugowskiego.
Muzyka rozwija się w różnych kierunkach, w utworze „Przyjdź do mnie” porywa trash metalowa jazda. Dalej są też bardziej rozbudowane fragmenty w duchu rocka progresywnego. Ciekawa jest druga część kompozycji „Łotr” z wokalem i gitarą akustyczną Struszczyka. Do instrumentalnych popisów Wojtka Hoffmanna dochodzą solówki gitarowe Wojtka Cugowskiego i Krzyśka Śniadeckiego. Bardzo rzadko tempo utworów zwalnia, albo gdy to nastąpi, to tylko po to by kolejny atak był bardziej dojmujący. Turbo jako zespół jest niewiarygodnie precyzyjny jakby chciał stoczyć bój z grupą Dream Theater.
Walorem płyty są bez wątpienia polskie teksty, które nie tylko uzasadniają charakter muzyki, lecz także prowadzą dość spójną narrację. Wyraźna jest również gitarowa dominanta na całej płycie, na szczęście o bardzo zróżnicowanej strukturze. Są riffy, motywy melodyczne i erupcja wirtuozerskiej instrumentalistyki. Najlepszym tego przykładem jest utwór „Zawrót głowy”. Nagranie „Na dno” ma wszystkie cechy przeboju i powinien stać się niezbędnym punktem programu każdego koncertu. Zresztą sekwencja utworów pod koniec płyty prezentuje melodyczne oblicze metalu.
Album „Blizny” to nieprawdopodobny atak ożywczej metalowej siły. Jako zbiór wysokiej jakości kompozycji płyta także broni się bez zarzutu. Niedawno Wojciech Hoffmann obchodził 70-te urodziny, to co zrobił z kolegami z Turbo na omawianej płycie, świadczy najlepiej o bezkompromisowości w podejściu do muzyki i niesłabnącym potencjale kreatywności.