Poszukiwanie zrzutów [tzn. poroży zgubionych przez zwierzęta, np. jelenie - przyp. RED.] staje się coraz bardziej popularne. I nie ma w tym nic nagannego, o ile zbieracze nie płoszą zwierząt. W ostatnim jednak czasie nasilił się proceder nieetycznego zbierania poroży
- tłumaczy akcję Małgorzata Krokowska-Paluszak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Poznaniu.
Krokowska-Paluszak przypomina tu ostatni przypadek z Zachodnioporskiego, gdzie wskutek płoszenia petardami utopiło się osiemnaście jeleni, które uciekły na zamarznięte jezioro. Ale i w naszym regionie (w lasach Nadleśnictwa Karczma Borowa) zatrzymano niedawno czterech poszukiwaczy poroża goniących jelenie quadami.
Te jelenie są po prostu przeganiane z miejsca na miejsce i nie mają spokoju w swoich ostojach
- ubolewa Wojciech Fabisiak z Nadleśnictwa Konstantynowo.
Fabisiak podkreśla, że nowi zbieracze-amatorzy przeczesują lasy już od końca stycznia, co jest absurdem, bo gubienie poroża przez jelenie nasila się miesiąc później. Fabisiak opowiada, że starzy, doświadczeni
zbieracze zwyczajowo za porożem ruszali w las po ósmym marca. Robili to dyskretnie, nie dając się zwierzynie we znaki.
Spłoszona chmara jeleni potrafi pojawić się na drodze publicznej i dojść może do wypadku, a zatem też śmierci człowieka
- obawia się i ostrzega szef straży leśnej w nadleśnictwie Konstantynowo Jerzy Falbierski.
Według prawa znalezione poroże należy do znalazcy. Szukać może każdy. Zrzutów nie wolno jednak zbierać w parkach narodowych i rezerwatach przyrody. Znalezienie poroża z czaszką należy zgłosić służbom leśnym.