Sąd podkreślał, że Andriej R. próbował zacierać swoją przeszłość. Twierdził, że jest weteranem wojskowym, co zdaniem sądu jest półprawdą.
"Był etatowym pracownikiem białoruskich służb wywiadowczych, pracował w jednostkach białoruskiego GRU na kierunku polskim" - mówił sędzia Jarosław Ochocki.
Jednostka, w której służył i służy oskarżony, jest jednostką specyficzną. Cała jej działalność była ukierunkowana na pozyskiwanie informacji przydatnych służbom białoruskim i nie może ujść uwadze sądu odwoławczego, że oskarżony obserwował tylko loty samolotów wojskowych, które dostarczały przez Polskę np. pomoc sojuszniczą dla Ukrainy. Oskarżony podobne zainteresowania przejawiał w okresie kilku miesięcy przed przyjazdem do Polski
- dodał sędzia.
Sąd podkreślał, że jego działania na terenie Polski były konsekwencją i kontynuacją jego wieloletnich zorganizowanych działań na szkodę naszego kraju. Rozpoczęły się po pół miesiącu od wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie.
Sąd wskazywał też, że po zatrzymaniu oskarżonego, do hotelu, w którym mieszkał, kilka razy z numerów o różnym prefiksie dzwoniła ta sama kobieta, by dowiedzieć się, co stało się z mężczyzną. To zdaniem sądu świadczy o działalności służb specjalnych.
Drugi Białorusin, którego Sąd Okręgowy uniewinnił od zarzutu szpiegostwa, jeszcze raz stanie przed sądem. "Tego oskarżonego Sąd Okręgowy zbyt pochopnie uniewinnił" - mówi sędzia Jarosław Ochocki.
Działalność będącą przedmiotem niniejszej sprawy przerwano na bardzo wczesnym etapie. Było to przygotowywanie tras, typowanie miejsc. Zdaniem Sądu Apelacyjnego oskarżeni stanowili swoisty zwiad, który miał przygotowywać do innych poważniejszych zadań o charakterze dywersyjnych
- wyjaśnił sędzia.
Proces ze względu na charakter zarzutów od początku toczył się przy drzwiach zamkniętych. W piątek jawna była tylko część uzasadnienia.
Oskarżeni wpadli w 2022 roku po niespełna miesiącu od rozpoczęcia działalności.
Wyrok Sądu Apelacyjnego jest prawomocny.