Ciotka Andżeliki założyła na Facebooku grupę, na którym publikuje informacje związane z zaginięciem swojej chrześniaczki. Andżelika miałaby dziś 36 lat.
My od czasu jej zniknięcia żyjemy w niepewności i zawieszeniu - może ta nagroda co zmieni, rozwiąże komuś język
- mówi Izabela Jankowska.
Jest w tej sprawie wiele niejasności, najbardziekj zdumiewa, że poszukiwań zaniechano już po 3 miesiącach. Zostaliśmy sami z niepewnością i wieloma sprzecznymi doniesieniami
- dodaje.
Na początku - przez tych różnych jasnowidzów - tak, że przestałam już korzystać z tych usług, bo to nic do sprawy nie wniosło. Informacje, które się teraz pojawiają są na bieźąco sprawdzane. Szukamy - choć nie ma pewności czy żyje, raczej jakaś nadzieja - póki nie ma ciała, to nadzieja będzie zawsze. Trzeba walczyć do końca, szukać. Jesteśmy sami z tym wszystkim i to nam utrudnia też działania, chcielibyśmy wznowić śledztwo, są problemy, nie chcą go wznowić. To dziwne - ginie dziecko i po trzech miesiącach posztępowanie poszukiwawcze zostaje umorzone - to co po trzech miesiącach dziecko zostaje zapomniane? Policja cały czas twierdzi, że sprawa jest otwarta i jak się pojawi jakiś trop to oni to sprawdzą, ale jest problem, żeby cokolwiek zrobić i wszystko, co do tej pory zostało zrobione, to przez nas, przez rodzinę
- mówi.
Po zaginięciu dziewczynka widziana była dwa razy - raz jeszcze jako dziecko, w odległym od Koła o ok. 60 km Włocławku i kilka lat temu - jako dorosła kobieta w Niemczech. Oba te tropy okazały się fałszywe. Pani Izabela ma nadzieję, że 70 tys. nagrody pomoże rozwikłać zagadkę.