"Pytanie jest oburzające. Nie mam powodu kwestionować rzetelności zawodowej i uczciwości prowadzącego tę sprawę sędziego" - odpowiada największemu niemieckiemu tygodnikowi rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu Aleksander Brzozowski. Rzecznik przyznaje jednocześnie, że nie ma informacji na temat tego, czy sąd wie, gdzie znajduje się oskarżony.
Jak informowaliśmy kilka dni temu, poznański sąd uznał, że Arkadiusz Ł. cały czas działał w ramach tak zwanego czynu ciągłego, co oznacza, że już przy pierwszej sprawie został skazany za wszystkie oszustwa, których się dopuścił w tym samym czasie. Dostał za to siedem lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny, więc po ostatniej decyzji poznańskiego sądu mógł wyjść na wolność.
Błędną interpretację przepisów zarzucił poznańskiemu sądowi minister sprawiedliwości. "Wypuszczanie na wolność takich zdemoralizowanych wielokrotnych przestępców kłóci się ze społecznym poczuciem sprawiedliwości" - powiedział Zbigniew Ziobro dziennikowi Fakt.
Der Spiegel opisuje moment wyjścia Arkadiusza Ł nazywanego Hossem z aresztu. "Zwolniony mężczyzna, którego imię powoduje wypieki na twarzy śledczych w całej Europie, uśmiecha się. Sam nie może uwierzyć w swoje szczęście" - relacjonuje za Der Spiegel Tysol.
Niemiecki tygodnik przypomina, że grupa Arkadiusza Ł. działała głównie w Niemczech. Wykorzystując biegłą znajomość języka naciągała przede wszystkim starszych ludzi na wielkie kwoty metodą "na wnuczka". Twórcą tego procederu miał być właśnie Hoss.
Sąd nie wie gdzie jest Hoss, oni nic nie wiedzą. Cóż, pewnie za chwilę będzie w Niemczech organizował kolejne akcje.