Pacjentka na sali leżała z jeszcze jedną chorą. Dziś miała wyjść do domu. "Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci tą tragedią. Pacjentka nie brała żadnych leków psychiatrycznych i nie leczyła się w tym kierunku" - mówi prezes szpitala Lesław Lenartowicz.
Osoba komunikatywna. W poniedziałek miała po pobycie w szpitalu pójść do domu. Pod względem kardiologicznym była znaczna poprawa. Nic nie zapowiadało tego typu zdarzeń. Tak samo podczas pobytu nie było żadnych objawów, które wymagałyby opieki psychologiczno-psychiatrycznej. Tak, że wszyscy jesteśmy bardzo tutaj zszokowani tym wszystkim. Analizujemy cały te przypadek. Na pewno też tutaj policja będzie się nad tym pochylać, dokumentacja została przekazana
- mówi Lesław Lenartowicz.
Kobieta wypadła z okna sali, w której leżała. Na normalnych oddziałach nie ma specjalnych zabezpieczeń. Są stosowane tylko w szpitalach psychiatrycznych.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że nikt nie przyczynił się do śmierci kobiety. Pielęgniarki, które jeszcze około północy, zaglądały do sal chorych, nie zauważyły niczego niepokojącego.
Sprawę bada policja. W tej chwili nie wyklucza żadnej wersji, także samobójstwa.