Ta akcja charytatywna ma w mieście ponad 20-letnia tradycję. Pieniądze ze sprzedaży zapałek trafiały do pogorzelców, dla biednych dzieci z Zambii, tym razem akcja ma pomóc kilkuletniemu Tomkowi z Czarnkowa, który choruje na zanik mięśni.
Za takie zapałki można zapłacić dowolną kwotę, każdy grosz się liczy. A jak reagują ludzie? - Niektórzy od razu biegną do bankomatu, a inni przyspieszają żeby nas ominąć – mówią wolontariuszki, które sprzedawały zapałki w centrum Czarnkowa.
Zdaniem Pawła Zajdy z Miejskiego Centrum Kultury w Czarnkowie, w tej akcji chodzi przede wszystkim o drobną pomoc, na którą stać każdego.
Dziewczynki z zapałkami wyszły ponownie na nasze ulice. Są to zazwyczaj grupki dwuosobowe, czyli jedna dziewczynka ma puszkę na pieniądze, a druga skrzyneczkę z zapałkami. I można powiedzieć wzorem literackiej bohaterki Andersena namawiamy mieszkańców Czarnkowa, czy gości naszego miasta, by takie pudełko zapałek kupili. Nie określamy żadnej ceny, każdy wrzuca ile może. I tak ta akcja trwa już 22 lata. Zawsze organizujemy ją w przededniu Bożego Narodzenia.
W tym roku na ulice miasta wyszło ponad 60 wolontariuszy. Większość to dziewczynki, jednak było też kilku chłopców, którzy chcieli wesprzeć swojego kolegę z klasy.