Mikołaj obdarowywał wszystkich i dzieci i dorosłych. W pewnym momencie podszedł do niego mężczyzna i też wyciągnął rękę. No i lizaka dostał. Spróbował go i nagle wyjął z kieszeni... miotacz gazu, kształtem przypominający pistolet.
Lufa znalazła się tuż przy nosie świętego. Na szczęście napastnik pomruczał coś pod swoim nosem i poszedł dalej. Mikołaj zawiadomił policję. Ta zatrzymała agresora. 61-latek dmuchnął w balonik i okazało się, że ma w sobie ponad półtora promila alkoholu. Usłyszał już zarzut: zakłócenie porządku publicznego. Dlaczego wolsztynianin tak potraktował Mikołaja? Nie wiadomo. Być może zdradzi to w sądzie, bo właśnie tam ta sprawa znajdzie swój finał.