- Będę chciał w umowie zamieścić takie zapisy, które w przypadku incydentów, które szkodzą miastu, również finansowo zawierały kary umowne. (...) Dlatego chcę porozmawiać z władzami klubu i kibicami spokojnie i po męsku, bo ta rozmowa jest konieczna - powiedział Jacek Jaśkowiak.
Prezydent w audycji "Jest taka sprawa" odniósł się tym samym do listu otwartego Stowarzyszenia Kibiców Lecha Poznań, w którym możemy przeczytać m.in. "Od początku Pańskiej prezydentury odnotowaliśmy szkalowanie przez Pana środowiska kibiców Lecha Poznań jak i samego klubu i lekceważenie kwestii dla nas istotnych. Wielu z nas odebrało to jako okazywanie pogardy dla sporej grupy poznaniaków, emocjonalnie związanych z kibicowaniem Lechowi".
- Bardzo szanuję kibiców i bardzo szanuję też Lecha Poznań i chciałbym, by ten klub odnosił sukcesy i poszedł śladem takich klubów jak Barcelona i osiągał sukcesy na miarę Europy - zapewnił Jacek Jaśkowiak. - Natomiast uważam, że niewielka grupa kibiców nie może psuć wizerunku całego miasta i odstraszać inwestorów. Wiem to, bo prowadzę z tymi inwestorami rozmowy.
Innego zdania są kibice, którzy jednoznacznie stwierdzili w liście do prezydenta Jaśkowiaka: "W naszych oczach to nie kibice Lecha, ale Pan szkodzi wizerunkowi miasta, lekceważąc tak ważne dla tożsamości Poznania i Wielkopolski wydarzenia, jak rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego, czy uczczenie pamięci Żołnierzy Wyklętych. (.) Kibice podkreślili także, że nie zgadzają się z narzuconą przez prezydenta Jaśkowiaka narracją i przyjmowaniem przez niego jako oczywistego faktu, iż na stadionie Lecha panuje wszechobecny rasizm. "Oświadczamy, że nie dostrzegamy takiego problemu" - napisali członkowie SKLP.
Prezydent powiedział, że czeka teraz na poważną i merytoryczną rozmowę zarówno z przedstawicielami Klubu jak i kibicami.
- Zależy mi na spotkaniu z najbardziej radykalną grupą kibiców a nie tylko z tymi, którzy przychodzą na spotkania w garniturach i reprezentują jedynie część poglądów - powiedział J. Jaśkowiak.Prezydent zapewnił także, że nie boi się mocnych słów pod swoim adresem i wie, że rozmowy nie będą łatwe. Czeka na potwierdzenie terminu spotkania.
Joanna Kardasz-Dyc/jb