Ma zapłacić prawie 200 tysięcy złotych - komornik zajął mu konta. Stanisław Michalkiewicz dowiedział się o tym, i o wyroku dopiero wtedy, gdy zajrzał na konta bankowe. Jak mówi, został bez środków do życia. Przekonuje, że nie dostał żadnego pisma procesowego, bo były kierowane na adres, pod którym nie mieszka już od ponad 11 lat. Dodatkowo miejsce rozstrzygania sprawy było w ocenie Michalkiewicza niewłaściwe, ponieważ skazał go sąd w Poznaniu, a dla spraw cywilnych miejscem właściwym do rozpatrywania pozwów cywilnych jest miejsce zamieszkania pozwanego, a nie powoda, a ten od wielu lat mieszka w Warszawie.
Przecież ja mieszkam w Warszawie, a właściwość miejscowa sądu to jest według miejsca zamieszkania pozwanego. Nie wiem jak to się w ogóle stało. Wystąpiłem do sądu o dostarczenie mi wyroku, bo go nie widziałem na oczy i o przywrócenie terminu do złożenia sprzeciwu od wyroku zaocznego.
Sprawa dotyczyła naruszenia dóbr osobistych Katarzyny, ofiary księdza pedofila należącego do zakonu chrystusowców. Stanisław Michalkiewicz mówi, że nie wie za co dokładnie został skazany, ponieważ nie otrzymał żadnego pisma procesowego, ani wyroku sądu. "Nie ukrywam się, można się było ze mną łatwo skontaktować za pośrednictwem mojej strony internetowej" - podsumowuje prof. Michalkiewicz.
Jak pisze na swojej stronie internetowej TVP Info, sprawa dotyczyła nagrania internetowego, w którym redaktor Michalkiewicz stwierdził między innymi, że "wiele pań za mniejsze pieniądze podciąga spódniczki, a tu milion i dożywotnia renta”.
TVP Info przypomina, że Katarzyna, której imię zostało w publikacjach zmienione dla ochrony wizerunku była wielokrotnie gwałcona, co stwierdził sąd. Lekarze zdiagnozowali u kobiety zespół stresu pourazowego i zespół depresyjny. Katarzyna kilkukrotnie chciała też popełnić samobójstwo. Za słowa Michalkiewicza wytoczyła publicyście proces, a sąd przyznał jej 150 tys. zadośćuczynienia plus odsetki. Jak twierdzi kobieta, wyrok zapadł zaocznie, bo Michalkiewicz nie odbierał wezwań do sądu.