Konin nie chce dokładać się do kolei do Turku. To "ślepy tor" - mówi prezydent miasta

Konińscy radni Koalicji Obywatelskiej i Lewicy kilka dni temu odmówili partycypacji w kluczowej inwestycji w regionie. Gdyby linia była dłuższa, to miałoby to sens dla miasta – mówi wiceprezydent Konina Paweł Adamów.

Projekt powinien zostać zmodyfikowany w taki sposób, że linia będzie prowadziła z Konina do Kalisza, albo z Konina do Łodzi, bo stanowiłoby to wtedy dla naszego miasta rzeczywiście bodziec rozwojowy i połączenie z innymi subregionami. Realizacja inwestycji na poziomie miliarda złotych, gdzie samorządy mają dołożyć 150 milionów, całkowicie przerasta nasze możliwości finansowe.

Projekt jednak nie przerasta możliwości finansowych innych samorządów regionu, które deklarują chęć działania i tylko stanowisko Konina blokuje tę inwestycję.

"To Prezydent Konina jest ślepy, ta linia w późniejszym etapie może prowadzić do Łodzi" – odpowiada starosta turecki Dariusz Kałużny.

To Prezydent Miasta Konina jest ślepy, ponieważ nie widzi korzyści płynących z tej nowej linii kolejowej Konin-Turek. Przecież mówimy o transporcie nie tylko ludzi, ale i towarów. Jest to niwelowanie skutków transformacji energetycznej tej części Wielkopolski. To jest następne niwelowanie białych plam komunikacyjnych. Widocznie Konin jest bankrutem, jeżeli nie stać Konina na dokumentację rzędu 40, 30 czy 50 tysięcy złotych.

Starosta Kałużny podkreśla, że powiat turecki partycypuje np. w konińskim projekcie Wielkopolska Dolina Energii, ale nie widzi wzajemności ze strony Konina. Dodaje, że finansowanie rządowe na poziomie 85 proc. inwestycji to wielka szansa dla subregionu, którą blokuje teraz tylko Konin.