Coraz więcej samorządów - coraz częściej - ogłasza konsultacje społeczne. Coraz częściej sami mieszkańcy domagają się tego. Często też członkowie lokalnych społeczności mają pretensje, że władza z nimi nie konsultowała wielu ważnych dla nich problemów i rozwiązań dotyczących np. wycinki drzew czy przebiegu ścieżek rowerowych.
Zgodnie z prawem są sprawy dotyczące m.in. planowania przestrzennego, które samorządy muszą poddać społecznym konsultacjom - w innych sprawach... mogą. Czy konsultacje społeczne to dobre narzędzie do wpływania na wójta, burmistrza, prezydenta czy radę miasta?
Na konsultacje społeczne stawiają np. władze Leszna. Praktycznie nie ma tygodnia, by leszczynianie nie mogli wypowiadać się na różne tematy. Dlaczego? - Prezydent Łukasz Borowiak zapowiadał w kampanii wyborczej, że to budujemy miasto obywatelskie, że chcemy prowadzić dialog z mieszkańcami, żeby mieszkańcy czuli, że jest to ich miasto - wyjaśnia.
- Frekwencja jest poważnym problemem - mówi rzecznik prasowy prezydenta Leszna Rafał Kotomski. Stosunkowo niewielu mieszkańców Leszna - poprzez społeczne konsultacje - chce władzom miasta pomóc w podejmowaniu decyzji.
Paulina Matczuk z Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich "PISOP" stawia znak równości między społeczeństwem obywatelskim a społecznymi konsultacjami.
Wiceburmistrz Kościana Maciej Kasprzak podkreśla, że na społecznych konsultacjach mogą skorzystać sami samorządowcy, choć powinni znaleźć skuteczne formy konsultacji. Przewodniczący rady Leszna Sławomir Szczot wskazuje także na sprawy, które nie powinny - jego zdaniem - podlegać społecznym konsultacjom.
Czy wynik konsultacji powinien być przez władzę traktowany jako wiążący? Czy biorą Państwo udział w takich konsultacjach? Czy głos mieszkańców jest dzięki temu coraz silniejszy?
Druga sprawa, to mamy demokrację i wybieramy radnych oraz prezydenta. I to właśnie oni powinni być odpowiedzialni za decyzje. A konsultacje, to umywanie rąk od odpowiedzialności za decyzje.