Na stadionie z Bosackim i MEZO


Wydarzenie, podobnie jak wcześniejsze Manify w innych miastach, odbyło się pod hasłem "Dość wyzysku". Według organizatorów, nawiązuje ono do ekonomicznej dyskryminacji kobiet. Uczestniczki nie przyniosły transparentów, obyło się też bez okrzyków. Rozdawane były "Gazetki manifowe" opisujące sytuację kobiet w Polsce.
"Manifa, inaczej niż w poprzednich latach stoi w miejscu, bo i nasze sprawy stoją w miejscu. Po 20 latach nadal musimy twardo wysuwać postulaty i domagać się, by nas szanowano. Szacunek nie polega na symbolicznym kwiatku raz do roku, tylko na tym, że dzielimy obowiązki w domu i mamy równe prawa" - mówi organizatorka wydarzenia Kamila Sapikowska.
Jak dodała, w Poznaniu wiele spraw rozwiązanych jest nie po myśli kobiet. "Moje koleżanki muszą zapisywać dziecko do przedszkola właściwie przed momentem jego poczęcia. Martw, że w Poznaniu wzrasta liczba prywatnych przedszkoli, za które trzeba płacić. Problemem są nawet krzywe chodniki, po których turlamy się z wózkami" - wymienia Sapikowska. Panie przyniosły na Manifę drewniane łyżki i inne sprzęty kuchenne, by - jak wyjaśniła Sapikowska- robiąc nimi hałas stworzyć "gorącą atmosferę kobiecego strajku".