Marcin Bosacki twierdzi, że w Poznaniu zaliczono mu 1811 głosów mniej, zaliczając je Przemysławowi Alexandrowiczowi.
"Zdziwiło mnie, że są trzy komisje, w których wysoko przegrałem, gdy w żadnej innej komisji w Poznaniu poparcie nie było mniejsze niż 60 proc" - napisał na facebooku Marcin Bosacki. W jego ocenie wytłumaczenia jest proste - omyłkowo wpisywano głosy kandydatowi PiS, zamiast jemu.
Marcin Bosacki wygrał wyborcze starcie z Przemysławem Alexandrowiczem. Głosowało na niego ponad 213 tysięcy ludzi, tymczasem kandydata PiS, Przemysława Alexandrowicza poparło ponad 82 tysiące wyborców.
AKTUALIZACJA
"W całym Poznaniu dostałem prawie 3/4 głosów, a tylko trzech poznańskich komisjach dostałem bardzo mało głosów, zdecydowanie przegrywając z Przemysławem Alexandrowiczem" - mówi Bosacki:
Bardzo dziwna anomalia. Sprawdziliśmy to z wynikami do Sejmu w tych samych komisach (chodzi o komisje nr. 10 przy Prądzyńskiego, 153 przy ulicy Świt i 218 na osiedlu Władysława Łokietka) - wyniki do Sejmu niczym się nie różnią od średniej ogólnomiejskiej. Nie ma innej możliwości niż to, że w tych trzech komisjach wpisano, prawdopodobnie pomyłkowo liczbę głosów oddanych na mnie panu Alexandrowiczowi, a głosy oddane na Przemysława Alexandrowicza - mnie.
"Doszło do pomyłki, prawdopodobnie wynikającej ze zmęczenia. Nie mam podstaw do sądzenia, że to było oszustwo" - dodaje Marcin Bosacki, który poprosił Państwową Komisję Wyborczą o zajęcie się sprawą. Nie złożył oficjalnego protestu do Sądu Najwyższego.
"Takie protesty można zgłaszać tylko wtedy, kiedy wynikiem protestów będzie zmiana wyników wyborów. Tutaj nie mamy z tym do czynienia, bo tak czy owak ja wygrywam w Poznaniu" - kończy Bosacki.