- Z ministerstwa dostaliśmy jedynie 700 tysięcy złotych. To za mało w stosunku do kwoty, którą musiał ponieść budżet miasta w związku z likwidacją gimnazjów - tłumaczy Wiśniewski.
Wiceprezydent w tej sprawie wysłał list do ministerstwa. Poznańscy urzędnicy nie wykluczają, że o pieniądze będą walczyć w sądzie. Ich zdaniem przez reformę pracę straciło 22 nauczycieli, 80 osób wystąpiło o przejście na wcześniejszą emeryturę, a ponad 150 nie będzie miało przedłużonych umów wraz z końcem roku szkolnego.
- Nie sądzie, aby prezydent Wiśniewski liczył na jakiś efekt. Raczej chodzi o pewnego rodzaju demonstrację polityczną - tak działanie miejskich urzędników ocenia poznański poseł PiS Bartłomiej Wróblewski. - Widzimy, że nie sprawdziły się obawy i strachy, które były przedstawiane przez opozycję. Według doniesień jest wzrost zatrudnienia nauczycieli. To jeden z przykładów nietrafionej krytyki - dodaje poseł.
Pytany o pieniądze, które Poznań chce dostać od ministerstwa, poseł Wróblewski mówi, że chętnie porozmawia o tym z wiceprezydentem Wiśniewskim. Zaznacza jednak, że budżet Poznania jest duży, a oświata to zadanie gminy. Na razie nie wiadomo jaka będzie odpowiedź ministerstwa. Czekamy na odpowiedź biura prasowego.