WoJOWnicy Kukiza w Poznaniu

Chodzi o głośną sprawę zamiany mieszkań przez działaczy Platformy Obywatelskiej. Po tej aferze ze stanowisko szefa miejskiej PO zrezygnował Filip Kaczmarek. Teraz prokuratura uznała, że nikt w tej sprawie prawa nie złamał - dowiedziało się Radio Merkury.
Afera wstrząsnęła poznańską PO. Jeden z działaczy, choć przez lata był najemcą 50-metrowego mieszkania, wykupił 130-metrowy miejski lokal. Dostał na to prawie 90% bonifikatę. Krótko po tej transakcji zamienił się na mieszkania z szefem miejskiej PO Filipem Kaczmarkiem.
Teraz prokuratura uznała, że wykup i zamiana były zgodne z obowiązującymi przepisami. Jak napisała w odpowiedzi na nasze pytania Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu zamiana lokalu na inny lokal z przeznaczeniem na cele mieszkaniowe nie powodowała konieczności zwrotu bonifikaty.
Śledczy nie stwierdzili również, że miejscy urzędnicy przekroczyli swoje uprawnienia lub działali na szkodę miasta.
Po aferze mieszkaniowej Kaczmarek zrezygnował z szefowania lokalnym strukturom partii. Mówi, że spodziewał się takiej decyzji prokuratury w swojej sprawie. Czy teraz wróci do polityki, czy wróci na stanowisko szefa poznańskiej PO? Odpowiada, że "to rozważy". - Przyczyna mojej rezygnacji była taka, że chciałem chronić dobre imię Platformy. Teraz ta przyczyna ustała, więc nie widzę powodu, by nie prowadzić działalności politycznej - mówi. Filip Kaczmarek mówi, że nie będzie go na listach w październikowych wyborach, bo te są już gotowe.
Czy będą teraz wybory szefa poznańskich struktur? - W tej chwili nie ma takiej potrzeby, może w przyszłym roku odbędą się wybory - mówi poseł Platformy Waldy Dzikowski. Były prezes poznańskiej mieszkaniówki Jarosław Pucek ocenia decyzję prokuratury jako właściwą. - Tego się spodziewałem - dodaje.
Prokuratura uznała również, że prawa w sprawie zamiany mieszkań nie złamali miejscy urzędnicy.
Po tej sprawie w Poznaniu zmieniono nieco przepisy. Jak mówi radny PIS Szymon Szynkowski mieszkańcy, którzy teraz chcą się zamienić mieszkaniami, bonifikatę dostają na to mniejsze, a nie większe lokale. To oznacza, że poznaniacy muszą w takich przypadkach dopłacać - nawet 70-80 tysięcy złotych.