W tamtejszym sanktuarium po raz siódmy odbyło się Otwarcie Sezonu Motocykli i Pojazdów Zabytkowych. Zdaniem wielu uczestników - impreza z roku na rok przyciąga coraz więcej zmotoryzowanych. W tym roku mogło ich być około 10 tys.
- Żeby zjednoczyć społeczność motocyklistów, pomodlić się o dobry sezon, dla frajdy, odstresowania się i dla towarzystwa. Przyjechałem sam, wracam z towarzystwem - mówi jeden z uczestników.
Motocyklowa pasja łączy rodziny i pokolenia - wśród obserwatorów wielotysięcznej motocyklowej parady przez Licheń był dwuletni Kuba z mamą - jego tata i siostra brali udział w przejeździe.
Wśród uczestników dominowali właściciele jednośladów, ale impreza przyciąga też kierowców starych aut. Po wspólnej modlitwie, rozmowach, wielotysięczna kawalkada wyruszyła na dwudziestokilometrową trasę wokół Lichenia. Kolejny zlot motocyklistów w regionie konińskim - już w najbliższy weekend na lotnisku w Kazimierzu Biskupim.
Wszak im więcej motocyklowych zgonów, tym więcej katolickich pogrzebów jest.
Im więcej pogrzebów, tym więcej pieniędzy do bożej skarbony wpływa.
Co boscy urzędnicy skrupulatnie odnotowują i stosowną część - należną bogu – uczciwie do kasy bożej przekazują.
Katolicki bóg zamożniejszym się staje.
Wniosek?
Na śmierci polskich, religijnych motocyklistów katolicki bóg się wzbogaca.
w jakiś dziwny sposób rozumne myślenie i rozumne zachowania wyłączają.
Wszak motocykliści od 30 lat gorliwe, szczere i wzniosłe modły do katolickich bóstw i ich szefa boga zanoszą, a mimo tego giną jak muchy.
Czy to znaczy, że katolicki bóg tak bardzo polskich motocyklistów kocha,
że po ich wyjeździe na drogi nakazuje im ginąć i do siebie ich przywołuje???
Nie sklejam tego jakoś.