Motocykliści spotkali się dziś w Licheniu po raz X. To największa impreza w jej historii i jak tłumaczy organizator to zapewne skutek pandemijnej przerwy i dogodnej lokalizacji.
Zainteresowanie jest duże Licheniem, z racji położenia, jest to - można powiedzieć geograficzny środek kraju i jesteśmy tutaj, żeby ten sezon rozpocząć bezpiecznie i bezpiecznie zakończyć. Żeby tę imprezę uatrakcyjnić - robimy zlot pojazdów zabytkowych
- mówi Krzysztof Zieleniewski.
Wśród pojazdów zabytkowych szczególną uwagę zwracał mały niemiecki czterokołowiec - gogomobil - który przyjechał z Włocławka.
W pojeździe z trudem, ale mieszczą się 4 osoby, napędzany jest silnikiem o pojemności 250ccm, co pozwala rozpędzić go do 60 km/h, a z górki nawet prędzej
- opowiada właściciel.
Motocykliści zjechali się z różnych stron kraju i różnie swój przyjazd do Lichenia traktują, czego przykład dali Patrycja z Turku i Adrian z Nowego Miasta Lubawskiego. Dla Patrycji przyjazd do Lichenia to zlot, dla Adriana - pielgrzymka.
To mój pierwszy zlot, nie mam porównania z innymi tego typu imprezami
- mówi Patrycja.
Adrian wcześniej był w Gnieźnie i Słupcy - tam motocyklistów było kilkuset, tu jest ich ponad 4 tys., szacuje.
Za kierownice motocykli coraz liczniej siadają kobiety.
Motocykle to pasja, w której kobiety odnajdują się bez kłopotu
- mówi Patrycja.
W tym roku zabrakło na zakończenie tradycyjnej parady przez Licheń, motocykliści opuszczali miejscowość małymi grupami i indywidualnie.