Chodzi o trybunę numer cztery. To ta najniższa, nie pasująca do pozostałych, wybudowana 10 lat temu. - Każdy wybudowany obiekt ma swój okres użyteczności i na każdy obiekt muszą być zarezerwowane pieniądze, żeby usunąć niedociągnięcia czy usterki - mówi Andrzej Kras z Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji.
Do przecieków dochodziło przede wszystkim wczesną wiosną, kiedy topniał śnieg. Naprawa potrwa miesiąc. Nie powinna przeszkadzać w organizacji meczów. Trybuna nie jest już na gwarancji, za prace płaci miasto. W umowie między operatorem stadionu (klubem KKS Lech), a właścicielem (miastem) jest zapis, że za wszystkie usterki na stadionie płaci nadal miasto. A operator ma do niego zgłaszać wszystkie wady i niedociągnięcia. Ta wada kosztuje poznańskiego podatnika niespełna 100 tysięcy złotych.
Noo cóż ,dewizowy LECH to też niespełnione marzenie nieprzystające do zachodnich standardów ...