- Dla nas był nie Marianem, ale Markiem, wymagającym szefem, ale też pomocnym człowiekiem - wspomina dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig, były zastępca redaktora naczelnego "Głosu Wielkopolskiego".
Zwłaszcza, kiedy objął stery w Głosie Wielkopolskim w 1990 roku, oddał bez reszty siebie, wszystko, co dać potrafił, a pomysłów miał z reguły bardzo dużo. Żył gazetą, żył Głosem, zaryzykuję, chyba nie pomylę się, jeśli powiem, że prawie 24 godziny na dobę. To był jego świat, świat przez ponad dekadę, bo tyle kierował redakcją. Był wymagającym szefem, to na pewno. Czasami był pozornie niedostępny, ale był dobrym, życzliwym człowiekiem.
W 2003 roku Marian Marek Przybylski zrezygnował z funkcji naczelnego Głosu i jako główny udziałowiec sprzedał gazetę niemieckiemu koncernowi Passauer Neue Presse. Pozostał jeszcze na stanowisku prezesa Oficyny Wydawniczej Wielkopolski, ale po dwóch latach odszedł także z tego stanowiska.
Marian Marek Przybylski od lat chorował. Zmagał się z nowotworem. Zmarł wczoraj w wieku 74 lat.