Mężczyzna pobierał zasiłki rodzinne, zapomogę z tytułu urodzenia dziecka czy dodatek mieszkaniowy. Przez lata nikt nie wiedział, że pieniądze trafiają do "wirtualnych" dzieci, bo mężczyzna wpisywał nieistniejące numery PESEL i wypłacał lewe zasiłki na ponad pół miliona złotych. "To był świetny ifnromatyk, który wiedział co włączyć i wyłączyć" - mówił zastępca dyrektora centrum Damiana Napierała i przekonuje, że w normalnej sytuacji wniosek z fałszywym numerem PESEL nie byłby zaakceptowany.
Dokonywała tego osoba, która miała bardzo szerokie uprawnienia z racji zajmowanego stanowiska, ona te systemy doskonaliła, razem z oprogramodawcą wprowadzała nowe modyfikacje, funkcjalność aplikacji i miała doskonałą wiedzę, to były doskonałe obejścia.
Maciej K. był szefem informatyków. Został zwolniony dyscyplinarnie. W centrum pracował od początku istnienia, czyli od 10 lat. Teraz urzędnicy sprawdzają wszystkie jego decyzje. Na razie stwierdzono, że wypłacił różne zasiłki na kwotę 516 201 złotych. Na jego trop urzędnicy wpadli podczas rutynowej kontroli. Kierownik z centrum sprawdzał, dlaczego niektóre zasiłki były wypłacane po wewnętrznie ustalonym terminie 27 dni. "Na 17 sprawdzanych przypadków w jednym pojawiły się wątpliwości" - mówi zastępca dyrektora PCŚ.
Kierownik nie otrzymał na biurko papierowej dokumentacji, która powinna być podstawową przyznania tych świadczeń. Rozpoczęto poszukiwania tej dokumentacji, ale jej nie znaleziono. Dokonano analizy systemu, okazało się, że wniosek jest wprowadzony i zakończony przez tę samą osobę, która zajmowała się obsługą informatyczną. Później dokonano weryfikacji PESEL-i tych dzieci i okazało się, że takich dzieci nie ma.
Urzędnicy zawiadomili o sprawie prokuraturę. Śledczy na razie nie informują o swoich działaniach. Poznańskie Centrum Świadczeń będzie domagało się zwrotu "lewych" zasiłków.