Została zatrzymana w wyniku interwencji ojca malego pacjenta. Lekarka wykonywała zabieg jego 2,5-letniemu synowi. Wcześniej w poczekalni uwagę mężczyzny zwróciła kobieta, która zachowywała się podejrzanie przy recepcji. - Nabrał podejrzeń, że może być pod wpływem alkoholu - relacjonuje szef gostyńskiej prokuratury Jacek Masztalerz.
Kiedy mężczyzna wszedł do gabinetu z synem, stwierdził, że tą kobietą jest właśnie lekarka - dermatolog. Zauważył też, że lekarka miała uszkodzoną rękawiczkę i nie zmieniła jej po przyjęciu poprzedniego pacjenta. Nie zdezynfekowała rąk ani okolic miejsca wykonywania zabiegu.
Mężczyzna o swoich spostrzeżeniach powiadomił gostyńską policjantów. Po przebadaniu alkomatem na miejscu mundurowi stwierdzili, że lekarka ma 1,7 promila alkoholu.
49-latka tłumaczyła mundurowym, że w dniu zatrzymania i dzień wcześniej nie piła alkoholu. Jak wyjaśniała, przyjęła alkoholizowany lek na dolegliwości żołądkowe.
Policjanci znaleźli w jej torebce cztery puste butelki po medykamencie. Lekarka przyznała jednak, że ma problemy z alkoholem. Według policjantów do momentu zatrzymania kobieta zdążyła przyjąć 45 pacjentów.
Śledczy postawili lekarce zarzut narażenia pacjentów na niebezpieczeństwo, grozi za to do 5 lat więzienia. W czasie toczącego się postępowania 49-latka nie może wykonywać obowiązków lekarza.