Dwunastu zastępców prezydentów dużych miast i urzędników odpowiedzialnych za oświatę miało się spotkać z ministrem edukacji, by rozmawiać o projekcie rozporządzenia w sprawie zmiany sposobu naliczania subwencji oświatowej. Minister Dariusz Piontkowski spóźniał się, więc goście postanowili wyjść. Prezydenta Poznania reprezentował Dyrektor Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego Przemysław Foligowski.
Czekaliśmy 20 minut, ponieważ nikt się nami nie interesował, no to po 20 minutach, uznając, że raczej dobre obyczaje wskazują, że jeżeli cokolwiek uniemożliwia odbycie spotkania to się uprzedza gości i prosi się o cierpliwość, czasem gdzieś się ich prowadzi do jakiejś sali, żeby mogli sobie poczekać, a nami nikt się po prostu nie interesował. Więc po 20 minutach, zgodnie uznaliśmy, że pan minister ma widocznie inne, ważniejsze rzeczy w swoim grafiku i po prostu wróciliśmy do siedziby Unii Metropolii.
Przemysław Foligowski dodaje, że zgodnie z zasadą kwadransa uniwersyteckiego wypada się spóźnić 15 minut, ale nie 20. Tymczasem wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk napisał na Facebooku, że decyzja o wyjściu z ministerstwa zapadła już po 15 minutach od planowanej godziny spotkania.
Minister Piontkowski tłumaczył po wszystkim, że zawinił sekretariat. Powiedział, że samorządowcy byli proszeni, żeby wrócili do ministerstwa z siedziby Unii Metropolii Polskich. Przemysław Foligowski kwituje to uśmiechem.
Gdzieś tam jakieś dobre obyczaje obowiązują i myślę, że po prostu wyszło to bardzo niezgrabnie. Troszeczkę zabrakło kindersztuby, albo gdzieś rzeczywiście coś nie zadziałało.
Przemysław Foligowski przyznaje, że nie wie, czy informacja o przyjściu samorządowców do ministerstwa dotarła bezpośrednio do ministra Piontkowskiego. Dyrektor Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Poznania mówi, że sprawa subwencji jest tak ważna, że spotkanie powinno się odbyć, albo w ministerstwie, albo w siedzibie Unii Metropolii.
Samorządowcy z dużych miast są krytycznie nastawieni do projektu rozporządzenia w sprawie subwencji oświatowej, bo ich zdaniem krzywdzi ono bogate metropolie, a promuje małe, wiejskie szkoły.