W wydanym oświadczeniu prezes stowarzyszenia, Roman Kwiatkowski podkreśla, że członkowie winogradzkiej grupy nie są obywatelami Polski, ale Rumunii.
Ich naganne zachowania są zagrożeniem dla obywateli polskich pochodzenia romskiego
- tłumaczy Kwiatkowski i dodaje, że chodzi o negatywną opinię, która dotyka całej ludności romskiej.
Jak mówi:
Większość obywateli nie rozróżnia polskiego Roma od rumuńskiego Roma.
Prezes zaznacza też, że stowarzyszenie opowiada się za przestrzeganiem polskiego prawa, które powinno dotyczyć także poznańskiej grupy Romów.
Poznańskie koczowisko mieści się przy ulicy Lechickiej blisko drogi krajowej numer 92. Mieszkańcy skarżyli się osiedlowym radnym między innymi na żebractwo, brud, nagabywanie pod sklepami czy nienoszenie
maseczek. Już wtedy poszukiwanie kompromisowego rozwiązania w sprawie zapowiedział wiceprezydent Poznania, Jędrzej Solarski.
- przyjechali do Polski legalnie: takie uroki strefy Schengen;
- niby gdzie miasto ma ich eksmitować?
Argument o maseczkach to może sobie darujmy, z brudem też byłbym ostrożny (vide okolice przed wejściem do Avenidy), skupmy się na sprawach poważnych: ci ludzie żebrzą, bo nie mają pracy, co jest dziwne biorąc pod uwagę jak katastrofalna jest sytuacja demograficzna Polski po 30 latach od nieświętej magdalenki. Czyli: uczyć ich polskiego, to raz. Dwa: dzieciaki do szkoły (i miasto ją zapewnia). Trzy: wciągnąć ich do jednego z programów aktywizacji zawodowej, a jeśli takowy nie istnieje to go stworzyć - przynajmniej miasto zrobi coś dobrego zamiast szerzyć zło przez schlebianie pseudo-tęczowej hołocie.